Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mój post jest po części odpowiedzią na czyiś ale się rozpisałem bardziej osobiście
@xWiteQx:
"Ja mimo wszystko tego się boję. W sensie śmierci. Chociaż fakt faktem chyba bardziej boję się starości. Ale nie tyle boję się samej śmierci, jak tego, co jest dalej. Boję się, że nie będzie nic, a bardzi mi z kolei zależy na tym żeby nie zapomnieć tego, co się działo tu. Nie chciałbym zapomnieć osób, które poznałem za życia. Mało tego, chciałbym móc ich jakoś obserwować, widzieć co u nich, a może nawet ich kiedyś gdzieś tam spotkać. Brzmi to trochę jak fikcja i pewnie fikcją jest, no ale nie jestem w stanie przyjąć, że dalej nie dzieje się totalnie nic i po prostu się wyłączamy, znikamy. Wtedy to wszystko nie miałoby totalnie żadnego sensu... "

Oj to słabo.. ja jestem człowiekiem który miał p. samobójczą za sobą, ze świadomością że po śmierci nie ma nic. W ogóle się tego nie bałem, chciałem po prostu przestać istnieć i żeby to jak się czuje się skończyło bo nie dam sobie rady po prostu i nie wytrzymuje, i nigdy z tego punktu nie będzie lepiej, jest to nie realne. po prostu nie mogłem wytrzymać już. Bo lepiej się nie robiło i to była moja granica. Wychodząc z domu wcale nie planowałem tego zrobić dzisiaj tylko pojechałem kupić sobie pączka. Miałem wtedy skrajne PTSD, i doświadczyłem tego dnia triggera gdzie pół roku trzymania się jakoś rozsypało się jak domek z kart i powrót do punktu wyjścia..co przybiło mi że nie będzie lepiej.
Miałem wszystko rozpisane przemyślane i taki był logiczny wniosek, który po dziś dzień (minęło od tego momentu z półtora roku) uważam że jest poprawny. z telefonu pościągane blokady aby ktoś miał dostęp, nagrałem też filmy gdzie tłumaczę swoją decyzję i jesem #!$%@? psychicznie, typu płacz uderzanie pięścią w ścianę.. po prostu tak jakby emocje wszystkie bez żadnego ładu, rozpacz, gniew itd.

tylko gdy dotarło do mnie że autentycznie sam sobie zrobiłem krzywdę, i poczułem to to mnie to jakoś otrząsnęło, że co ja #!$%@? i to wszystko jest #!$%@? i chore. Gdzież #!$%@? zabijać się, #!$%@?ło mnie ? tak dotarło do mnie co ja robię i aż wstyd mi sie zrobiło przed samym sobą. Co innego myśleć co innego doświadczyć, i to był ten punkt zwrotny od którego odbiłem się od dna bo gorzej już być nie mogło po prostu. Ocaliło mnie w zasadzie to, że nie przemyślałem niskiej efektywności mojego sposobu. Spodziewałem się, ze to będzie szybciej. Miałem to też poparte jednym filmem w którym gość traci przytomność po jakiś 17 minutach.. mianowicie spaliny. Zamknąłem się w garażu i odpaliłem silnik, czekając aż sobie zasnę po prostu. Jak kiedykolwiek miałbym się zabijać mówiłem sobie, to właśnie w ten sposób. Na wspominanym filmie gość ścigał się po torze samochodem, okna miał zamknęte ale była jakaś nieszczelność w układzie wydechowym i spaliny dostawały się do wnętrza, i pokazany cały przebieg i właśnie po jakiś 17 minutach gość stracił przytomność. Ja dopiero po 40 minutach zaczęłem odczuwać efekty. Byłem już lekko zmulony.. ale nie na tyle aby nie móc wyłączyć zapłonu i nie zgasić silnika.

I tak powody dla których to zrobiłem w zasadzie nie zanikły. Miałem rację co do tej decyzji. Nie myliłem się. Z tym, że nauczyłem się to akceptować i żyć z tym. I w zasadzie żyje aby zobaczyć co się stanie i tyle. I have nothing to live for.. po prostu takie żeglowanie przez życie, nie dążąc do niczego bo to co bym chciał jest nie do osiągnięcia i wiem że zrobiłem wszystko i jeszcze więcej aby to osiągnąć. I tak jakby potrafię też cieszyć się tym co mam. Gdzie operuje sobie na tym co mam, bez gonienia za tym co się chce czy marzeniami jakimiś większymi. A chciałbym chociaż mieć tyle co przeciętny człowiek. Tutaj właśnie też był większy problem, że chce mieć normalne życie oraz że przez to jak jest teraz nie mogę się rozwijać. Przyziemnie wszystko bardziej.
Ale jakiekolwiek nadzieje, wiara to tego już nie ma u mnie. Jest jak jest, a może coś ciekawego się wydarzy jeszcze w życiu. Ale totalnie zdecydowanie wszystko ma dla mnie mniejsze znaczenie niż kiedyś.
Oraz też doceniam ile mnie to wszystko nauczyło i że dzięki temu jestem lepszym człowiekiem lata świetlne wręcz niż x lat temu. Także widzę też plusy tego co mnie spotkało i ma to dla mnie wartość to całe doświadczenie które doprowadziło mnie do p. samobójczej.
Nie cofnąłbym tego gdybym mógł.. ja tutaj widze progress rozwój, ale też z haczykiem. Kusząc się o analogie z matrixa żyłem w matrixsie a potem połknąłem czerwoną pigułkę i żyje w realnym świecie który jest #!$%@?.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #5f5e9c368679b6c666e7bfc8
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Precypitat
Przekaż darowiznę
  • 2