Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#zwiazki #dzieci
Dzień dobry, proszę o poradę. Z góry zaznaczam, że do postu przymierzałam się ponad 10 razy.
Po 10 latach razem i po tym jak pojawiło się dziecko, mąż mnie zostawił.
Przetrawiłam "żałobę" po związku dzięki psychoterapii i od razu związałam się ze wspaniałym facetem, moim najlepszym przyjacielem. Godzinami potrafiliśmy rozmawiać o wszystkim. Myślałam, że tak miało być, że to było nam po prostu pisane. Zakompleksiony facet z potencjałem. W moich oczach był jak nieoszlifowany diament. Takie rzeczy jak ubrania można zmienić zawsze, wyjdzie z dresów i będzie elegancko - tak wtedy myślałam.
Pochodzi z mało zamożnej rodziny, pracował i wszystkie oszczędności oddawał rodzicom. W domu ojciec i on pracowali na czarno prawie całe swoje życie. Matka nie pracuje. Chłopak mając 30 lat nie ma nic swojego. Z edukacją też na bakier, bo skończył ją na gimnazjum, ja zaś po studiach - myślę sobie to nie problem. Dobrze się wysławia, nie robi błędów ortograficznych jak większość panów nawet po studiach, ma fach w ręku a to się przecież liczy.
Pomyślałam, ok. Dogadujemy się i to najważniejsze.
Zaczęliśmy spotykać się coraz rzadziej. Planował kupić auto, by móc do mnie dojeżdżać, bo od ojca nie dostanie. Moi rodzice pożyczali mu swoje auta, bysmy mogli częściej się spotykać. Zastanowiłam się dodałam dwa do dwóch i w takim a nie innym tempie oszczędzania to kupił by auto po pół roku.
Kiedy człowiek jest zakochany robi różne głupstwa. Wepchałam mu siłą wszystkie swoje oszczędności. Przelałam na konto 6tys po to, by kupił auto i częściej się ze mną spotykał.
Jeździł, szukał, nie znalazł. Zaproponowałam mu wspólne mieszkanie. Wahał się, niby chciał ale nie robił w tym kierunku żadnych radykalnych kroków. Poczułam, że chyba nie chce, więc postawiłam sprawę jasno "albo się wprowadzisz albo ja nie widzę związku na odległość". Wiem, że to najgorsze, co można zrobić, ale tonący brzytwy się chwyta. Powiedziałam prawdę, że nie widzę relacji na odległość.
Wprowadził się. Było świetnie, wielkie plany dotyczące jego pracy i zarobków. I wszystko ucichło. Córka chorowała okres zimowy, więc on z racji tego, że nie miał pracy - zostawał z małą. Oddałam to, co mam w życiu najcenniejsze w jego ręce. Z początku się z nią bawił, niestety z czasem odniosłam wrażenie, że go irytuje.
Będąc ponad rok sama z małym dzieckiem potem jeszcze z pracą na pełen etat wiem ile kosztuje zdrowia wychowywanie malucha i zajęcie się domem w pojedynkę. Byłam cholernie wdzięczna, że był z moim dzieckiem, gdy ja wysłana zostałam na tygodniowa delegację do UK.
W międzyczasie były kłótnie - mniejsze i większe. Moi przyjaciele mieli się pobrać na Bali w marcu. Było jeszcze trochę czasu, pomyślałam, że na wszystko zarobię. Zabiorę go na wakacje życia. Nigdy nigdzie nie był, a ja uwielbiam podróże. Pomyślałam, że pokaże mu jak można żyć szczęśliwie i się spełniać. Chciałam mu pokazać jak ja chcę żyć (przyzwyczajona byłam do wyjazdów za granicę kilka razy do roku). Postanowiłam że zabiorę go na wakacje do Egiptu na moje urodziny. Okrągła 30- czas dla mnie bardzo poważny. Niejako podsumowanie dotychczasowego życia, czas refleksji, ustalania nowych celów i bilans zysków i strat. Nie chciałam by były to "normalne" urodziny.
Pojechaliśmy, było fajnie. Chciałam by zakochał się w podróżowaniu jak ja.
Myślę, że podobało mu się, choć bez zachwytów... Zaczęłam odkładać na bilety na Bali. Była o to mega wojna. Że polecimy jak on odłoży. Szybko dodaje dwa do 2 i .... Kilka miesięcy minęło, a on bez pracy. (Nie odzywam się, bo w międzyczasie mała chorowała, więc z nią zostawał) Nie wygląda jakby szukał. Nie poruszam tego tematu, czekam na rozwój sytuacji, ale nalegałam, że zabiorę go na wakacje życia. Chciałam go zaangażować w wybieranie planu podróży, chciałam rozbudzić w nim entuzjazm, nawet troszkę się udało. Koronawirus zniweczył moje plany i ślub przyjaciół.
Już na początku dałam mu kartę do swojego konta jakby czegoś potrzebował.
Pojawiła się możliwość dodatkowego zarobku. Skorzystałam, łatwy pieniądz - lekcję angielskiego.
Wybuchła kłótnia, że mi wiecznie mało, że nie będzie mnie w domu. Zdałam sobie sprawę że to chyba nie to, że jest niewdzięczny za wszystko, co dla nas robie, byśmy mogli żyć na jakimś poziomie.
Powiedziałam że tyle to ja się przez całe życie z eks nie kłóciłam. Ciągle muszę się gryźć za język, bo cokolwiek nie powiem on jak dziecko się obrazi. Nie może być tak, że czuje się jak wróg we własnym domu! Rozstaliśmy się, wtedy on sugerował mi jakieś próby samobójcze....
Znów się zeszliśmy, lecz od tamtej pory już cedzilam słowa, a gdy w końcu wybuchłam dostawałam za to tygodniem milczenia.
Za każdym razem to ja wyciągałam rękę na zgodę, niejednokrotnie ja odtrącał. Czekałam. Taki model wyniósł z domu. Ojciec z matką rok umieli się nie odzywać. Bałam się tego.
Jak z dwojga najlepszych przyjaciół moglo się stać to, co teraz mamy?
Boje się mówić to, co myślę, a tak nie zbuduje się żadnej relacji.
Czas leciał, było raz lepiej raz gorzej. Po ciężkim dniu w pracy wracam a śmieci śmierdzą od kilku dni, zdarzyło się że pranie nie złożone. W nerwach rzuciłam coś odnośnie tego. Kolokwialnie rzecz ujmując: no sorry, zapieprzam, mała w żłobku to co robiłeś cały dzień, że śmieci to już walą od zakrętu?
- spałem do 12.... Taka odpowiedź.
Zaczęłam w końcu naciskać na pracę. Ile czasu może utrzymywać chłopa kobieta z dzieckiem? Dwa miesiące szuka pracy a nawet CV nie napisał. Zacisnęłam zęby, potrzebował pomocy, starałam się wytłumaczyć 6razy to samo. Napisał, rozsyłał.
- Jak idzie szukanie pracy? Aplikowałem gdzieś?
- dziś nie szukałem. (Ok...)
- są same oferty do sklepu na pomocnika nauczyciela itp.
Ja mam pracę biurowa 7-15, on szukał takiej pracy by była w tych samych godzinach. Niestety z podstawowym wykształceniem o to będzie ciężko. Pracy dwu lub trzy zmianowej nie chciał. Przecież ludzie też taką pracę wykonują. Odniosłam wrażenie, że migą się od pracy.
Z czasem coraz mniej bawił się z córcia, chętniej przebywał w domu sam...
Podczas swoich cichych dni wypadła impreza moich rodziców. Przyszliśmy na. Ja razem, wyszliśmy osobno. Tak upokorzona się jeszcze nie czułam.
Rozmawialiśmy coraz mniej. Ja bałam się powiedzieć co myślę, by nie było cichych dni, on bal się odzywać, bo wiedział że powiem, co myślę. Podczas tego, gdy się do mnie nie odzywal, niejako mnie ignorował - ograniczał się do cześć i krótkich odpowiedzi na moje pytania wcale nie zajmował się mała. Obrażony na mnie obrażony na cały świat. Ani jej wykąpać ani bajki przeczytać... Kąpał się jadł i kładł do łóżka i potrafił tak przeleżeć cały dzień nie odzywając się do mnie tylko patrzeć w telefon.
Stawiam piwo temu, kto by coś takiego wytrzymał na dłuższą metę.
Wracaliśmy od jego rodziców, chciałam prowadzić, bo źle się czuje jako pasażer. Ten do mnie, że nie wsiada.... To mówię kupisz swoje będziesz jeździć. Boom. Oliwa do ognia. Ciche dni. Mieliśmy wtedy jechać nad morze. Ja zwątpiłam w te relacje totalnie. Dobrze wie, że nie widzę po zmroku, poprosiłam, by poprowadził. On, że nie, bo nie jego to nie poprowadzi. Do momentu aż spowodowała bym wypadek wyjeżdżając z podporządkowanej. Nawet wtedy nie chciał się zamienić. W końcu jak już mi nerwy puściły i zaczęłam płakać, poprowadzil. Na stacji CPN zatrzymał się i kupił papierosy. Palił a ja zastanawiałam się, czy chce spędzić życie z tak złośliwym człowiekiem. Przecież wiedział, że nie nawidze fajek i to dla mnie rzucil.
I taki roller coaster. Mówie mu, że oboje mamy problem, że ten związek to dwie toksyczne osobowosci.
Już niby będzie dobrze po czym on, że mam po niego nie przyjeżdżać do pracy, że będzie się tłukł 30 minut autobusem lub wróci piechotą....
Teraz jesteśmy na rozstaju. Kolejny raz...
Jeśli ktoś wytrwał do końca to pewnie połączy pewne fakty ze sobą. Ja ze swojej strony powiem tylko tyle, że do napisania tego postu zmusiły mnie Wasze komentarze, niejednokrotnie bardzo krzywdzące. Pamiętajcie, że każdy medal ma dwie strony.
Pozdrawiam.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #5f202fc27b115fe4bd875bdc
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Precypitat
Przekaż darowiznę

[====================....................] 49% (115zł/235zł)
Uzbieraliśmy już na 2 lat działania AMW!
  • 18
@AnonimoweMirkoWyznania: Tak się kończy związek gdy się ludzie dobierają nieodpowiednio z wyształceniem. Ona pewnie wyształcenie wyższe on podstawowe, więc nie dziwię się ,że cieżko się żyje razem. Możecie mówic co chcecie, ale takie związki gdzie kobieta ma wyzsze wykształcenie od partnera i zarabia od niego więcej raczej są skonfliktowane i rzadko zdarzają sie takie które sie dobrze układają,wiem to od rodzin znajomych. Rzucaj go w cholerę Mirabelko.
@AnonimoweMirkoWyznania: Jestem pod wrażeniem, ile dla niego robisz i ile jesteś w stanie znieść, wielki szacun. Z zewnątrz wydaje się oczywiste, że powinnaś to zakończyć, ale oczywiście rozumiem, że masz powody dla których tego nie zrobiłaś - np. kochasz go lub podświadomie nie chcesz znowu przechodzić przez rozstanie po nieudanym małżeństwie, może boisz się, że on sobie coś zrobi. Pamiętaj, że nie jesteś odpowiedzialna za jego szczęście, tylko za swoje i
via Wykop Mobilny (Android)
  • 5
@AnonimoweMirkoWyznania: Łooo jezusku nazareński! Utrzymywać i chuchać tak długo na jawnego pasożyta to chyba tylko ślepo zakochana potrafi.

Przecież już po sposobie zarządzania kasą i "oszczędzania" trzeba było kopnąć go w dupę. Mnóstwo spermiarzy czeka na babkę z dzieckiem.

Kolejny raz potwierdza się fakt, że różne poziomu wykształcenia negatywnie wpływają na długość udanego związku.
Nieszczęśliwy mirek: Cześć, z doświadczenia powiem #!$%@? jak najprędzej, ja mam podobnie. Skończone studia inżynierskie, potem emigracja do DE, a żona (jesteśmy 8 lat po ślubie) i przepracowała 2 tygodnie w swoim życiu. Tak samo ani szkoły ani pracy, na wszystko musze robić sam i gdyby nie dzieci to już dawno bym to zostawił w cholere.

Zaakceptował: LeVentLeCri
Nieszczęśliwy mirek: Cześć, z doświadczenia powiem #!$%@? jak najprędzej, ja mam podobnie. Skończone studia inżynierskie, potem emigracja do DE, a żona (jesteśmy 8 lat po ślubie) i przepracowała 2 tygodnie w swoim życiu. Tak samo ani szkoły ani pracy, na wszystko musze robić sam i gdyby nie dzieci to już dawno bym to zostawił w cholere.

Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
@AnonimoweMirkoWyznania: Wszytko tłumaczysz tym, że byłaś zakochana. Widzę to tak, po prostu bardzo chciałaś z kimś być, a on był pod ręką. Widziałaś jaki jest, jaką ma sytuację. Każda odpowiedzialna osoba nie związałaby się z kimś takim. Gdyby rzeczywiście sam od siebie chciał zmienić swoją sytuację i robił coś w tym kierunku, ale jemu było tak dobrze.
Związałaś się z kimś kogo chciałaś "przerobić" na własne potrzeby, ale tak to nie