Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Historia z dzieciństwa cichego dzieciaka.
Ostatnio trafiłem na kilka różnych wątków i dyskusji związanych z wychowaniem dzieci i radzeniem sobie z gnębieniem. Nie będę tu dawał żadnych rad, nie znam też realiów obecnych szkół. Mogę się jedynie podzielić historią sprzed dwóch dekad. Może najdzie kogoś jakaś refleksja.

Wiele dzieci jest gnębionych w szkole, nauczyciele nie reagują, dzieci boją się powiedzieć rodzicom. Czasem nie mówią rodzicom z obawy przed konfrontacją, czasem zdążą się nauczyć od innych dzieciaków, że załatwianie "spraw" przez rodziców jest złe i będą w ten sposób gorzej oceniane. Rodzice nie zawsze są pod ręką, a jak nauczyciele nie reagują, to prędzej czy później taki dzieciak zostanie sam na sam z gnębicielem. Wtedy nikt nie stanie w jego obronie, a on potulnie znowu oberwie i tak w kółko. Uczenie dzieci dobrego zachowania nie jest równoznaczne z uczeniem potulności. Najczęściej ofiarami są właśnie te ciche i miłe dzieciaki, które nie oddają i zamykają się w sobie. Może w młodym wieku interwencja rodziców jeszcze przejdzie, ale z wiekiem rodzic nie zapewni dziecku stałej "ochrony" i to będzie już ważyło swoje akcje. Widząc nieskuteczność działań nauczycieli najczęściej zdecyduje się nikomu nie mówić. Z tym jest jak z oskarżeniem polityków czy przedstawicieli prawa. Szansa na ukaranie i poprawienie sytuacji nikła, a za to możesz narobić sobie więcej kłopotów.

Doskonale pamiętam swoje problemy szkolne i sposób myślenia. Nadal też uważam, że było to uzasadnione. Kilku największych gnębicieli nic sobie nie robiło z ocen czy reprymendy, a były to już czasy postępowego i bezstresowego wychowania, więc po dupie mało który dostał. Większość była też z biednych rodzin, więc jaką karę mogli dostać? Śniadania nie dostaną? Nie mieli nic do stracenia, nie mieli ani dobrych ocen, ani jakichkolwiek udogodnień, które by im rodzice zabrali. Z resztą rodzice sami chyba byli nic nie warci, bo nie słyszałem nigdy aby byli w jakikolwiek skuteczny sposób ukarani. Jedyną metodą było puszczenie "nauk" rodziców w las i "rozmowa" w języku, który taka recydywa zrozumie. Paradoksalnie najbardziej jako dzieciak bałem się odpowiedzialności, bo w przeciwieństwie do tamtych, ja ryzykowałem gorszymi ocenami i karami. Właściwie wybrnąłem z tego tylko przez to, że nikt nie uwierzył, że taki miły, cichy i bezproblemowy dzieciak mógł coś zrobić. To z pewnością wina tych, co zawsze. Sami się pewnie wygłupiali i któryś z nich wyleciał przez zamknięte okno. Rozumiem (niestety) też tych, którzy podkradną komuś broń i przerzedzą liczebność wychowanków szkoły. Byłem kiedyś na takim etapie emocjonalnym i właśnie doprowadziła do tego różnica sposobu wychowania. Zareaguję - źle, nie tak mnie wychowano i będę ukarany. Powiem komuś - źle, później w pięciu mi wklepią po lekcjach. Nic nie zrobię - będę gnębiony jeszcze przez ileś lat nauki. Ile to razy wychodziło się gdzieś tylnymi drzwiami wiedząc, że już ekipa czeka przy głównej bramie, bo dwa dni temu się komuś poskarżyłem. W takiej sytuacji niektóre dzieciaki zamykają się w sobie i próbują to przetrwać ucząc się, że są ofiarą i tak musi być. Niektóre dzieciaki nie wytrzymują i przez to mamy więcej nieletnich samobójstw niż kiedykolwiek w historii. No i co jakiś czas ktoś wyładuje się w inny sposób robiąc komuś krzywdę. Czasem wyjdzie na dobre, czasem kończy się nagłówkami w gazetach.
Nie róbcie z dzieci wychowanych ofiar. Dobre maniery i wychowanie to jedno, zaradność to całkiem inna sprawa. Rodzice niestety często pomijają tą drugą kwestię przez co dzieciak nie wie, że ma prawo się bronić gdy nikt inny nie reaguje.

#wychowanie #gnebienie #szkola

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #5ed4990e1487ee2d07aa7c30
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Precypitat
Roczny koszt utrzymania Anonimowych Mirko Wyznań wynosi 235zł. Wesprzyj projekt
  • 9
Zareaguję - źle, nie tak mnie wychowano i będę ukarany. Powiem komuś - źle, później w pięciu mi wklepią po lekcjach. Nic nie zrobię - będę gnębiony jeszcze przez ileś lat nauki. Ile to razy wychodziło się gdzieś tylnymi drzwiami wiedząc, że już ekipa czeka przy głównej bramie, bo dwa dni temu się komuś poskarżyłem.


@AnonimoweMirkoWyznania: generalnie da się z takich rzeczy wybrnąć, ale "ciche" dzieciaki rzadko mają wystarczające umiejętności miękkie
@AnonimoweMirkoWyznania: Niestety to jest spychologia. Nauczyciele chcą zrobić swoje od 8-15 i mieć spokój. Dzieciak ma być grzeczny, cichy, potulny. Z rodzicami często jest tak samo "nie reaguj to im się znudzi" a potem w dorosłe życie wkraczają chorągiewki bez własnego zdania, które postępują jak wiatr zawieje. Sprowadzenie dziecka na ten świat powinno się wiązać z mnóstwem formalności sprawdzających czy rodzice się do tego nadają, niestety nigdy tego nie doczekamy, bo
OP: @steppenwolf90 Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że ani nie należałem do najmniejszych, ani do najsłabszych. Pewnie przypakowanie by pomogło wizerunkowo, ale wszystko sprowadza się tu do pokazania charakteru. Jeśli ofiara nic z tym nie robi, nawet nie oddaje i jest zastraszona, to jedynie zachęca gnębicieli - mają łatwy cel. W moim przypadku głównym problemem był strach przed konsekwencjami. Nie byłem wychowywany w bezstresowy sposób, nie chciałem zrobić niczego złego, a
@AnonimoweMirkoWyznania: zamknęłam się w sobie na 3 lata po takim gnębieniu dopiero alkohol mnie otworzył jak byłam pełnoletnia, ale nie uważam aby to było dobre wyjście z sytuacji, jakbym była z większego miasta może zmusiłabym rodziców aby zapisali mnie na sztuki walki

trochę żałuję, że nie spuściłam manta tym osobom, nie wygarnęłam nauczycielce jaką jest prukwą, nie zdemolowałam klasy i nie trzasnęłam drzwiami krzycząc, że nigdy tam nie wrócę, może bym