Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Przypomiała mi się pewna sytuacja z gimnazjum. Mieliśmy na szkolnym korytarzu skrzynkę, w której można było aninomowo zgłosić jakiś problem np. przemoc w szkole, osobiste problemy itd. Jeden z uczniów naszej klasy był "w związku" z nauczycielką (dla bezpieczeństwa pominę szczegóły oraz to jakiego przedmiotu uczyła) i z tego powodu miał bardzo duże fory. Był to jeden z najgorszych uczniów w klasie, taki typowy nieuk. Jednakże ze względu na swój "status" z tego przedmiotu zawsze, niezależnie od tego jak szła mu nauka, miał bardzo dobre stopnie. Mimo tego była to osoba lubiana w klasie, ale kilka osób (w tym mnie) wkurzało to, że jest faworyzowany. Postanowiliśmy więc, że dodamy zgłoszenie do skrzynki i napisaliśmy o co chodzi (w piśmie znalazły się imiona, nazwiska i słowo "faworyzowany" - dlaczego to takie ważne dowiecie się za chwilę). Minęło trochę czasu i pewnego dnia na lekcji wychowawczej nasza wychowawczyni poinformowała nas, że znalazła zgłoszenie z naszej klasy. Przeczytała sobie jego treść i z wielkim grymasem twarzy powiedziała, a wręcz wykrzyknęła "jak to faworyzowany?! Kto to zgłoszenie napisał?". W tej chwili w klasie zapadła chwila ogólnego skrępowania. Pani powtórzyła jeszcze raz pytanie "kto napisał to zgłoszenie? Niech ta osoba wstanie" (tak #!$%@?, zapytała kto napisał ANONIMOWE zgłoszenie i kazała tej osobie się przyznać). Nikt się oczywiście nie przyznał z obawy przed zemstą nauczycielki, która w zależności od humoru różnie trakowała (i oceniała) uczniów. Wychowawczyni jeszcze raz zadała to pytanie i po braku "przyznania się" olała sprawę - stwierdziła, że jak nie znajdzie się autor, to wyrzuca kartkę do kosza. Tak też uczyniła.

Nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności, nikt z kadry szkolnej nie próbował nawet podjąć się tego, aby zweryfikować zgłoszony problem. Sprawa została po prostu obszczana ciepłym moczem i #!$%@? do śmieci, bo nie pojawił się autor ANONIMOWEGO zgłoszenia.

Historia jest autentyczna. Wymieńmy wszystkie istotne "niedociągnięcia" w tej szkole:
1. Romans nauczycielki z uczniem - powstał w dużej mierze z powodu nauczycielki, która miała lekką obsesję na punkcie naszego kolegi (tak jak mówiłem - pominę szczegóły, ale jako dowód mogę przedstawić to, że w pewnym momencie chłopak ją rzucił, bo zrobiła się paranoicznie zazdrosna o to, że nie zawsze chce spędzać czas z nią i od czasu do czasu wolał się widzieć ze znajomymi)
2. Wywoływanie NA FORUM KLASY do przyznania się autora ANONIMOWEGO zgłoszenia - jeżeli ktoś zgłosiłby gwałt, to na pewno chciałby, aby każdy w szkole wiedział, że to właśnie on.
3. "Jak to faworyzowany?!" - naprawdę #!$%@?? wychowawczynię poruszył tylko ten fragment, a całą resztę o romansie nauczycielki z uczniem pominęła?
4. Olanie tematu, kiedy autor się nie pojawił (choć w zgłoszeniu były wszystkie niezbędne informacje, aby sprawdzić, czy ten problem rzeczywiście występuje). We wszystkie sprawy ze skrzynki zawsze wtajemniczone były następujące osoby: pedagog szkolny, dyrektor oraz wychowawca klasy. Żadna z tych 3 osób nie podjęła żadnych działań, aby sprawdzić, czy problem rzeczywiście istnieje. Po prostu kierowali się logiką: nikt się nie przyznaje do napisania zgłoszenia, to #!$%@? sprawę do kosza"

Sprawa rozeszła się całkowicie bez echa. Najlepsze jest to, że pomysł ze skrzynką na zgłoszenia nauczyciele argumentowali "zwiększeniem bezpieczeństwa uczniów i równości w szkole".

No i konkluzja:
Szkoła nie jest miejscem, gdzie ucznowie mogą czuć się w 100% bezpieczni. Każdy większy problem jest bagatelizowany i zamiatany pod dywan. Nauczyciele zajmują się rozwiązywaniem pierdół, a nie istotnymi sprawami. Wystarczy, że ktoś krzyknie "#!$%@?" na korytarzu to od razu zleci się cała śmietanka pokoju nauczycielskiego i będzie prawiła morały o etycznym zachowaniu, ale sprawy takie jak romanse nauczycieli z uczniami, gwałty itd. są spuszczane w kiblu razem z porannym gównem.

Odniosę się również do ostatniego strajku nauczycieli. Powiedzicie mi proszę jak nauczyciele mogą robić z siebie ofiary i żądać podywżek skoro nawet nie próbują dbać o bezpieczeństwo uczniów? Jestem przekonany, że jeżeli autor (w tej sytuacji autorzy) zgłoszenia by się przyznał, to miałby do końca gimnazjum tak #!$%@? u nauczycieli, że pewnie musiałby zmieniać szkołę. Jak oni śmieją wykrzykiwać, że są oszukiwani, niedoceniani i zapracowani? Czy te 1000 zł zmieniłoby w jakikolwiek sposób ich podejście do pracy? Otóż #!$%@? oczywiście, że nie. Nadal zajmowaliby się rozbijaniem gangów palaczy "za garażami", a wszystkie złożone istotne problemy były by olewane. Uważam, że bez reformy, a wręcz rewolucji w oświacie nic się nie zmieni. Dawanie tym darmozjadom pieniędzy za nic nie przyniesie żandych korzyści, a wręcz przeciwnie pogłębi istniejące problemy.

#oswiadczenie #szkola #strajk #strajknauczycieli #oswiata

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
  • 5
@AnonimoweMirkoWyznania: Historyjka byla nawet w jakims tam stopniu prawdopodobna, a potem #!$%@? sprawe wrzucajac wszystkich nauczycieli do jednego wora "bo u mnie w szkole byla taka sytuacja".
Jesli ja (rowniez anonimowo) napisze teraz historyjke o romansie nauczycielki z uczniem, ktory zostal zalatwiony we wlasciwy sposob (nagana, zwolnienie nauczycielki, zachowanie anonimowosci zglaszajacych) to bedzie to argument za tym, ze jednak slusznie protestowali?