Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Jedna z historii z księżmi z czasów podstawówki.

Przygotowania do bierzmowania w podkrakowskiej wsi. na zajęcia chodziły równocześnie 2 lub 3 roczniki (nie pamiętam na 100%), bo dzieci mało i biskupowi nie chciało się przyjeżdżać do małej grupy... ale nie o tym.

Chodziłem wtedy do siódmej klasy podstawówki, przygotowania do bierzmowania odbywały się w kościele oddalonym o parę kilometrów od mojej szkoły. Schodziły się tam dzieci z kilku okolicznych szkół, więc nie wszystkie dzieci się ze sobą znały. Zajęcia były zaplanowane na 17-tą i chwilę przed planowanym rozpoczęciem zajęć wikary wyszedł z plebanii na ganek i zawołał jednego/konkretnego chłopaka, aby mu kupił coś w pobliskim sklepie (położonym obok kościoła, może ze 100m od plebanii). Dał mu parę złotych i wysyłał po zakupy... chłopak wrócił z zamówionymi przez księdza zakupami (papierosami), zapukał na plebanię, a ksiądz wpuścił go do środka.

Ponieważ zajęcia odbywały się w kościele obok plebanii, a od plebanii do kościoła było kilkadziesiąt metrów odsłoniętego terenu, to wiedzieliśmy że spokojnie możemy kontynuować zabawę i zapoznawanie się (jeszcze słabo się znaliśmy), bo zawsze możemy pójść do kościoła jak tylko ksiądz będzie przechodził z plebani do kościoła na nauki. Wróciliśmy do gonitw, przepychanek, i innych standardowych zajęć poznających się grup nastolatków. Czas leciał szybko, ksiądz ciągle nie przychodził, ale nikt się tym nie przejmował, bo dzięki temu mieliśmy więcej wolnego czasu. Po przeszło godzinie, uznaliśmy że jednak coś jest nie tak i kilkoro odważnych postanowiło zapukać na plebanię i zapytać czy zajęcia się odbędą, czy nie. Trwało to dobrą chwilę zanim drzwi otworzył ksiądz, wyszedł... i śmierdziało od niego wódą. Zapytaliśmy go, co z zajęciami? Czy będą czy mamy iść do domu? Miały być o 17 a było już po 18. On na to odpowiedział bełkoczącym i szorstkim głosem, że nie miały być o 17 ale o 7 (wieczorem), a poza tym żebyśmy szli do domu. Już nie pamiętam, czy zapytaliśmy o to gdzie jest kolega i dostaliśmy zbywającą odpowiedź, albo czy w ogóle nie zapytaliśmy o kolegę z obawy przed księdzem, w każdym razie do domów wróciliśmy już bez kolegi. Nie pamiętam też, czy widzieliśmy go przez drzwi w środku plebanii, czy może pamięć mnie myli i to sobie wymyśliłem. Ponieważ każdy z nas wracał w trochę inne miejsce (do innego domu) to obyło się bez pytań rodziców.

Następnego dnia, kolega opowiadał, wręcz chwalił się, że ksiądz dawał mu wódkę i puszczał porno filmy. Pytaliśmy co jeszcze się działo, ale kolega już nic więcej nie powiedział. Jeśli coś się stało tego wieczora na plebanii (pewności nie mam, bo kolega nic więcej nie powiedział), to ksiądz wybrał sobie idealny cel - chłopaka ze słabymi wynikami w szkole, trochę rozrabiakę, pochodzącego z domu w którym rodzice nie specjalnie interesowali się dziećmi, była duża bieda i problem alkoholowy, a ojciec i matka byli cholerykami, trochę "wyrzutkami" społecznymi. Nawet jeśli coś by powiedział, to pewnie rodzice i nauczyciele by mu nie uwierzyli. Nawet jeśli rodzice by mu uwierzyli, to wieś nie uwierzyła by rodzicom...

Podejrzenie, że jednak coś złego się tego dnia wydarzyło, bo z tym księdzem wiązało się więcej "ciekawych" historii. Jeśli mnie pamięć nie myli (nie mylę go z innym wikarym), to w tym kościele nie wytrzymał nawet roku i także nie dotrwał do końca roku szkolnego. Ale to już inna historia, jeśli będą zainteresowani to jutro napiszę więcej...

#kosciol #tylkoniemownikomu #sekielski #neuropa

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Zkropkao_Na
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje
  • 2