Wpis z mikrobloga

2 697 - 1 = 2 696

Tytuł: Terror
Autor: Dan Simmons
Gatunek: thriller/horror/przygodowa
★★★★★★★★★

Zimno, zimniej.. HMS Terror

Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie mróz tak silny, że otwarcie oczu groziłoby ślepotą a dotknięcie metalu kończyłoby się oderwaniem płata skóry i mięsa? Świat, gdzie zdjęcie rękawic karane jest odmrożeniami po zaledwie kilku sekundach bez okrycia? Miejsce zimniejsze od planety Hoth? Tego wszystkiego można doświadczyć w jednym miejscu na ziemi- Arktyce, a marynarze statków HMS Terror i Erebus dobrowolnie się tam wybrali aby odkryć przejście północno-zachodnie do Azji. Jak im się to udało? Każdy może to sprawdzić wpisując nazwę jednego z tych statków w google(co polecam zrobić, bo na angielskiej wiki jest to wszystko doskonale opisane)- nikt nie przeżył tej ekspedycji, a statki zostały odnalezione kolejno w 2014 (Terror) i w 2016 (Erebus). Absolutnie każdego powinno teraz nurtować pytanie- jak do tego doszło? Jak załoganci, którzy posiadali co najmniej 10 letnie zapasy jedzenia i węgla przy skromnym użytku po 3 latach opuścili swoje statki w poszukiwaniu ratunku? Dlaczego rok po osadzeniu na lodzie wiadomości pozostawiane dla ekip ratunkowych brzmiały “wszystko jest w porządku”, żeby tydzień później zmarł (zgodnie z dziennikiem pokładowym) dowódca całej wyprawy, który pisał ten dokument, sir John Franklin? Na te i mnóstwo innych pytań postanowił odpowiedzieć Dan Simmons- znany mi przede wszystkim z genialnej dylogii Hyperiona i troszkę mniej udanej dylogii Endymiona- i według mnie, zrobił to po mistrzowsku. Jego pióro jest mi w tym momencie bardzo bliskie i trudno będzie przestawić mi się na inny styl opowiadania.

“Życie ludzkie wypełnia samotność, bieda, podłość…”
Komandor Francis Crozier to dowódca jednego ze statków, które zostają odcięte od jakiejkolwiek cywilizacji pozostając skute lodem, zdałoby się na wieczność, w okolicach wyspy króla Williama. Pierwsze co mnie uderzyło to ogromny rozmach całej wyprawy- statki drewniane, jednak wykonane w nieprawdopodobnie solidny sposób (ilość warstw najtwardszych gatunków drewna wykładających kadłub naprawdę zapiera dech, tak samo jak i opisy dwóch ogromnych pieców kolejowych jakie znalazły się w obu statkach); ilość konserw, suszonego mięsa i choćby grogu a to wszystko liczone w dziesiątkach tysięcy sztuk. Nawet biblioteka kapitana posiadała 1200 książek(!) a jego kajuta była rozmiaru kajuty oficerskiej dla, nie chcę tutaj skłamać, około 20 oficerów. Wszystko na tę wyprawę zostało wyszykowane z wielką pompą, a statków było dwa a nie jeden! Z portów Kent wyruszyło 129 marynarzy a nie przeżył ani jeden. A przynajmniej o żadnym nie jest wiadomo do tej pory. Dan Simmons świetnie rysuje przed nami portrety psychologiczne najważniejszych, jego zdaniem, postaci tej historii, przy okazji pozostając przy ich faktycznych danych osobowych co dodaje powieści realizmu. Bardzo lubię sposób prowadzenia przez niego fabuły. Co jakiś czas dostajemy silny wstrząs, potem z wolna atmosfera coraz bardziej się zagęszcza i nie jest potrzebny finał, by było nam już duszno od tego do czego dochodzi na pokładach (i poza nimi) dwóch niefortunnie straconych statków.

“... cierpienie i przemijanie.”.
W raz z postępem fabuły, w moim przypadku do jakiś 40 procent książki, zastanawiałem się czy może być gorzej? Co może się stać, żeby ich los był jeszcze bardziej przesądzony? A została mi wtedy ponad połowa utworu! I uwierzcie lub nie, z każdym następnym przeczytanym rozdziałem sprawy miały się coraz to gorzej. Natura, ludzka czy też nie, nie obchodziła się z marynarzami najlepiej. Popadanie w choroby, najpierw dosłownie pojedynczych marynarzy a później niemal każdego z nich. Hipotermia, gruźlica, ołowica, botulizm i w końcu szkorbut dziesiątkowały załogi niejednego statku, i niestety w tych warunkach HMS Terror i Erebus również nie stroniły od tych morderczych chorób. Burze śnieżne, w których temperatura spadała nawet do -80 stopni celsjusza! Brak świeżego mięsa które jest tak bardzo potrzebne do prawidłowego funkcjonowania człowieka. Spanie w ciągłym mrozie, wilgoci; brak zachowania jakichkolwiek zasad higieny; mordercza praca przy próbach wydobycia statku czy, już później, przeprawiania się ku ujściu rzeki Back’a. I to wszystko opisane i ubrane w słowa zwykłych marynarzy, oficerów czy dwóch komandorów. Wszystko tak namacalne i rzeczywiste, że niemal jest się w stanie wyczuć chłód smagający nas ze stron (w moim przypadku tych elektronicznych) książki. Ale chociaż chcielibyśmy się do kogoś przywiązać w tej historii i to robimy, rozumiejąc motywacje i żmudnie rozplanowane działania poszczególnych jednostek, to…

Wszyscy muszą umrzeć.
Niezależnie od tego, jak ktoś jest zły w tej historii lub jak nie zależy mu na ocaleniu jak największej ilości marynarzy. Niezależnie, czy poświęca się dla dobra ogółu, czy ratuje w walce z Potworem, który dręczy załogę jakby innych plag było za mało. Nie ma tutaj szczęśliwych zakończeń, triumfów dobra i idealnych rozwiązań. Gdy wyłoniło się letnie słońce uznałem, że to nadzieja, że marynarze przestaną umierać, złapią szansę i póki nie wrócą wiatry zimy uciekną od podbieguna jak najdalej.. Jakże ja się wtedy myliłem. Ślepota, poparzenia słoneczne i znowu odmrożenia. Tylko to czekało na tych ludzi po zobaczeniu słońca wiele miesięcy po jego nieobecności. Doszło do mnie wtedy, że śmierć jest nieunikniona i pytanie tylko- kto i w jaki sposób? Ostatnim aktem zła jaki dotyka załogę jest kanibalizm, i choć szczerze czekałem na jego nadejście, to pomimo przewidywalności uderzyło jak grom z jasnego nieba. Wkradło się w serca i nie opuściło ich już do końca tej beznadziejnej wyprawy. Okropne czyny są w stanie zrobić ludzie, którzy umierając z głodu na końcu świata zostają zerwani ze smyczy.

Podsumowując, książka Dan’a Simmons’a pt. “Terror” to świetne psychologiczne stadium XIX człowieka udręczonego widmem śmierci z dala od wszystkiego co kocha, genialny thriller z wątkami paranormalnymi i rzeczowa literatura przygodowa z której, takie jest moje zdanie, można wynieść więcej niż na początku się wydaje. Szczerze polecam, ode mnie to jest ocena prawie najwyższa.

#czytajzwykopem #ksiazki #dansimmons #horror 11/24
Wołam @KimZechJestes bo zostawił taktyk pod wpisem tyd. temu na ten temat, i
@ryhu który w jednym wpisie miesiąc temu polecał mi tę książkę i po nią w końcu sięgnąłem :)

#bookmeter

Wpis został dodany za pomocą skryptu do odejmowania
!Dzięki niemu unika się błędów w działaniach
!Pobierany jest zawsze ostatni wynik
Croudflup - 2 697 - 1 = 2 696

Tytuł: Terror
Autor: Dan Simmons 
Gatunek: thrille...

źródło: comment_Ib403VKfz9ZLcBGsiQtDmteVbnAjA7Cb.jpg

Pobierz
  • 30
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Croudflup: cieszę się, że się podobało - ja się sam zdziwiłem jak bardzo mi podeszła, mimo że opis zdawał się nie za bardzo trafiać w moje gusta. A jednak Simmons to Simmons:)
  • Odpowiedz
@ImperiumCienia: dokładnie. Właściwie non stop miałem włączone google i czytałem, jak nie Terror, to jak przebiegała wyprawa, perypetie ludzi którzy ich szukali, czy wlaśnie gdzie zostały odnalezione, jak etc. etc. no cholernie interesujące. Najbardziej, w stosunku do tego co wydarzyło sie w rzeczywistości a w książce, ciekawi dlaczego zmarł John Franklin. Tydzień po napisaniu info że wszystko jest ok ! Co odnaleziono zresztą. Zupełnie niezrozumiałe.
Jak dla mnie, to była
  • Odpowiedz
@Croudflup: Drooda czytałem i miałem bardzo podobnie, tj. na początku nie za bardzo wiedziałem co z tego będzie, a w którymś momencie tak zażarło, że ciężko się było oderwać. Szkoda, że podobno obecnie wersja papierowa jest bardzo ciężka do zdobycia i w zasadzie można się tylko ratować ebookiem.
  • Odpowiedz
@ryhu: heh, czytając Terror miałem ochotę kilkukrotnie być na jakimś lodołamaczu, w swojej kajucie, w przerwie przed wyjmowaniem sieci czy obliczaniem gdzie w tym momencie jest statek (choć dziś są wiadome, cyfrowe metody :D). No i oczywiście trzymać książkę w ręce, lekko zużytą, antyczną i niemal niedostępną, jedyną w promieniu tysiąca kilometrów ode mnie, białego kruka z nadłamanym dziobem przez mróz. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@Croudflup: przekonałeś mnie, odpalam ją na Kindlu. Miałam wybór między "Terrorem", a "Peanatemą"... Ale po drugą pozycję zdążę jeszcze sięgnąć, chwilowo najadłam się fantastyki w opór po "Problemie trzech ciał". :) Zobaczymy, wstawiam herbatkę i spróbuję choć troszkę zmarznąć... ;)
  • Odpowiedz
@k_baudelaire: Od samego początku poczułem ten mróz i beznadzieję, ale tak (standardowo) od 100-150 strony wszedłem w tą historię i zżyłem się okrutnie z bohaterami tego dzieła. Życzę tego samego, jeśli przeczytasz albo po jakimś czasie zawołaj jak będziesz chciała jakoś opisać swoje odczucia :)
@caribbean: Dzięki wielkie! też zawołaj jak na dniach masz zamiar zacząć bo jestem ciekawy opinii bardzo :)
  • Odpowiedz