Wpis z mikrobloga

Kompleks Polski jako Mesjasza narodów jest źródłem tylu jadów

J?Sychicznych, że sam jeden wystarczyłby do zatrucia duszy Narodu.

Swiętość męki na Golgocie od słusznej kary konających obok Zbawiciela

łotrów dzieli tylko dobrowolność ofiary i doskonałość poprzedzającego

mękę żywota . Tak naród jak i człowiek mogą stracić życie czy niepodległość,

ale męczennikami stają się dopiero wtedy, gdy giną in odore

sanctitatis. Mesjaniści nasi rozumieli dobrze tę podstawową prawdę, to

też główny ich wysiłek skierowany był na udowodnienie, że Polska

wyjątkowym blaskiem swych cnót i doskonałością swych urządzeń ściągnęła

na siebie pomstę zbrodniczych sąsiadów. Teza ta niemożliwa była do

udowodnienia na tle rozpaczliwego stanu Polski w wieku XVIII, poprzedzającym

bezpośrednio rozbiory; przeciwstawianie zwyrodniałego ustroju

Polski w tym jej smutnym okresie, rządności (choć absolutystycznej,

ale jednak rządności) jej sąsiadów, nie daje argumentów na korzyść

naszego mesjanizmu; również sprawiedliwości społecznej (a nawet cnót

prywatnych) nie było w ówczesnej Polsce na pewno więcej, niż w Austrii

czy Prusiech, czy nawet Rosji. Jakże "pawio" na tym tle wygląda

postanowienie Konstytucji Trzeciego Maja, nie dające wprawdzie wolności

chłopu polskiemu, ale przyznające wspaniałomyślnie tę wolność

chłopom państw ościennych, zbiegającym na terytorium Polski! Rozglądając

sie za jakąś pożywką, na której można by zaszczepić mit o naszej

niewinnie umęczonej świętości, znaleziono jeden tylko epizod naszych

osiemnastowiecznych dziejów, którym był Sejm Czteroletni, kulminujący

w Konstytucji Trzeciego Maja. Toteż wysiłek włożony w "ubronzowienie"

tego zdarzenia, w zatajenie jego niepoważnych, a chwilami wręcz

kompromitujących stron, był ogromny i trwa do naszych dni. Próba,

podjęta przez tzw. historyczną "Szkołę krakowską" rzucenia właściwego

światła na ten okres dziejów, musiała spalić na panewce, choćby dlatego,

że bez wyświetlenia tajnych kulis tej epoki, wszelkie rozpatrywanie

zdarzeń wieku osiemnastego (i wieków następnych) jest zwykłą stratą

czasu, a o tych kulisach historycy nasi wolą zamilczeć. Mit Polski,

niosącej żagiew sprawiedliwości społecznej w mroki Europy środkowowschodniej,

niezbędny był dla pasowania narodu, upadającego na skutek

win własnych (z ważnym dodatkiem niefortunnego położenia geopolitycznego) na męczennika, owianego nimbem świętości. Przepaść między

Polską, ofiarą własnych błędów, a Polską umęczoną dlatego, że nasi

sąsiedzi nie mogli znieść blasku jej cnót, należało zasypać niebotyczną

górą złudzeń . W świetle tych złudzeń zagadnienie odzyskania niepodległości

sprowadzało się dla przeciętnego Polaka nie do uleczenia się

z własnych wad, ale do kary na sąsiadów za ich zbrodnie. Ta kara

przyszła już raz w roku 1918 i gotowa przyjść po raz drugi, ale zastała

nas nie uleczonych i może zastać nas w stanie jeszc;ze bardziej opłakanym.

Ci, którzy twierdzą, że mit trzeciomajowy potrzebny był, i potrzeb:

ny jest nadal, dla podtrzymania Narodu na duchu w mrokach niewoli,

powinni sobie rozważyć, że mit ten stanowi nieodłączną część kompleksu

mesjanistycznego i że ułatwia może Narodowi trwanie w niewoli, ale nie

pozwala mu na wyleczenie się z przywar, uniemożliwiających niepodległy

byt.

Blisko z kompleksem Mesjasza graniczy kompleks pawia. Pięknie

upstrzony ogon,który roztaczamy przed światem, ma dwie strony: na

jednej, jak na pasie słuckim, złocą się nasze cnoty, na drugiej srebrzą się

cierpienia. Mało jest cnót, których Polacy nie posiadają, powiedział

Churchill w parlamencie brytyjskim w chwili gdy szukał najmocniejszego

argumentu, by nas pogrążyć w opinii świata. Cios Churchilla wymierzony

był celnie; puszenie się cnotami prawdziwymi czy urojonymi, budzi

z reguły niechęć; biała dziewica nie budzi sympatii wśród prostytutek.

W świecie rojącym się od Quislingów, ugodowców i kapitulantów, nasze

cnoty heroiczne powinniśmy chować dla siebie. Broń Boże nie namawiam

do ich zarzucania, ale migotanie przed światem ich blaskiem daje

skutek odwrotny od zamierzonego, bo nie ma przecież innego sprawdzianu

skuteczności propagandy, jak jej odzew, zamierzony lub odwrotny.

Kompleks pawia, podobnie jak kompleks Mesjasza, rozrósł się u nas

ostatnio do rozmiarów zupełnie samobójczych; popełniamy gesty bohaterskie,

kosztujące nas dużo, w przekonaniu, że podnoszą nas one

w oczach zagranicy; nie rozumiemy, że dzieje się wręcz odwrotnie.

Najtragiczniejszym przykładem takiego nieporozumienia jest oddźwięk

za granicą Powstania Warszawskiego z roku 1944. We wszystkich dyskusjach

na temat powstania jako główną korzyść z niego wysuwa się

nadal pozytywny rzekomo oddźwięk jego na Zachodzie. Otóż nie, po

stokroć nie! Byłem w czasie powstania w Londynie i będę to powtarzał

do końca życia, że powstanie i ogrom jego ofiary zaszkodziły nam

w opinii świata, a nie pomogły. Przez pierwsze dwa dni powstania

Anglicy zastanawiali się nad jego celowością, a poczynając od dnia

trzeciego taktowniejsi spośród nich przestali w ogóle rozmawiać na ten

temat z Polakami. Nie mówi się z nikim o siostrze, choćby najcnotliwszej

i urodziwej, która w przystępie nagłego obłędu wyskoczyła z piątego piętra, ani o szwagrze, który rozdarował ubogim zawartość swego

przedsiębiorstwa i poszedł do więzienia za złośliwe bankructwo. Ludziom

trzeźwym nie każe się podziwiać lunatyków, zjadacze chleba sceptycznie

odnoszą się do świętych, szczególnie jeśli ich świętość wydaje się nie

zapominać o efektach zewnętrznych . Nie tylko bowiem wśród ludzi

zwykło się mówić o kimś, że czyni coś dla blichtru; i w gronie narodów

kompleks pawia nie przechodzi niezauważony i odczuwany jest jako

swoisty szantaż. Jeśli po to zwiększasz niepotrzebnie swe cierpienia, by

mnie zmusić do współczucia, myśli jeden naród o drugim, to ja właśnie na

złość współczuć ci nie będę. Podobnie drażniąco działa naród, roztaczający

ostentacyjnie swe cnoty. Obie strony pawiego ogona mają tę

właściwość, że równie szybko się opatrują. I nawet trudno tu o pociechę,

że świat jest nikczemny a słuszność jest po naszej stronie, boć nawet

wśród ludzi zdrowych moralnie przywykło się uważać, że rzetelne cnoty

mówią same za siebie i reklamy nie potrzebują, a cierpienia zasługują na

współczucie tylko pod warunkiem, że nie są rozmyślne .

Adam Doboszyński, W pół drogi, 1947


#myslnarodowa #nacjonalizm #patriotyzm #ruchnarodowy #marszniepodleglosci #4konserwy #polityka #neuropa #publicystyka #myslnarodowa #dmowskinadzis

Czy chcecie współczesne teksty, które widzę jako dzisiejszą myśl narodową w wołaniu?

  • Tak 25.0% (8)
  • Nie 43.8% (14)
  • lubie placki 31.3% (10)

Oddanych głosów: 32

  • 5