Wpis z mikrobloga

##!$%@? #humorinformatykow #heheszki #polska #podkarpacie

Miejsce akcji:
wieś w Burkina Faso?
może to jakiś dom wariatów?
... nie to chyba jednak Polska szkoła

Mając trochę wolnego czasu postanowiłem dorobić i poszedłem na rozmowę w sprawie pracy na pól etatu.
Było to gimnazjum w dużym mieście na Podkarpaciu. Dyrektor przejrzał moje CV, stwierdził, że mam nawet za dobre
kwalifikacje (dwa kierunki studiów technicznych + doświadczenie - a więc dużo lepsze niż potrzeba).
Powiedział, że szkoła ma kilkadziesiąt komputerów połączonych w sieć i ktoś musi się nimi zajmować.
Potem oznajmił mi, że nie jest to etat informatyka (tak jak myślałem), ale operatora urządzeń, ponieważ tylko
taki etat szkole przyznano. Nie tego się spodziewałem i praca poniżej kwalifikacji
nie była mi na rękę, ale dyrektor przekonywał mnie, że dostanę zakres obowiązków informatka
(kopie zapasowe, administrowanie siecią, naprawy sprzętu i sieci, pomoc pracownikom w przypadku problemów itp.).
Taki zakres obowiązków ostatecznie otrzymałem na piśmie i zdecydowałem się podpisać umowę ma 3 miesiące.

Jakieś 3 tygodnie przed upływem 3 miesięcy dyrektor (polonista) wzywa mnie do siebie i oznajmia że postanowił
podpisać ze mną następną umowę. W trakcie rozmowy pada pytanie co zrobiłbym gdyby kazał mi zastąpić sprzątaczkę
i np. powycierać korytarz. Zapytałem go wtedy jak sam widzi się w takiej roli. Odpowiedział, że już nieraz
sprzątał (pitu pitu - sam nawet nie raczył przejść się po szkole jak miał sprawę tylko wysyłał innych na posyłki).

Mija kilka dni i dyrektor wręcza mi nową umowę z aneksem do zakresu obowiązków. Jest w nim (poza innymi mniej ważnymi):
"Pomoc w utrzymaniu czystości na terenie szkoły" (obowiązki: informatyka-sprzątaczki wtf?). Oznajmia mi, że mogę
taką umowę z takim zakresem obowiązków podpisać lub szukać sobie innej pracy. Daje mi dzień na zastanowienie.

Przychodzę na drugi dzień do pracy i oddaje kadrowej jeden niepodpisany egzemplarz umowy.
Ja: To pani pisała, tak?
Kadrowa: Tak
J: W takim razie oddaje
K: dlaczego nie podpisane?
J: ale tu nie ma czego podpisywać
K: ale dlaczego Pan nie podpisał?
J: skoro dyrektor chce łączyć obowiązki informatyka i sprzątaczki
to niech sobie sam pracuje, to jest zagranie na poziomie dyrektora (nerwy poniosły)

Wychodzę od kadrowej, ale za chwilę kadrowa idzie za mną.

K: oddał mi Pan tylko jeden egzemplarz umowy, a co z drugim?
J: wyrzuciłem do śmieci
K: jak mógł Pan dokument wyrzucić do śmieci?
J: jeden egzemplarz był dla mnie więc przeczytałem i wyrzuciłem do śmieci
K: gdzie, do którego kosza?
J: w domu i już pewnie została spalona
K: to co mam odpowiedzieć dyrektorowi?
J: że nie podpisuje

Potem wzywa mnie wicedyrektorka i umawia się ze mną na rozmowę na drugi dzień (dyrektor jest w delegacji).
Na rozmowie jest też sekretarka (która ma spisać notatkę służbową) i księgowa (która była świadkiem mojej
rozmowy z kadrową). Rozmowa była długa i przytaczam co ciekawsze fragmenty:

Wicedyretorka: otrzymał Pan umowę wraz z nowym zakresem obowiązków, tak?
Ja: tak
W: i wtedy jak to było?
J: co jak było?
W: no ta sytuacja która była
J: a jaka sytuacja była?
W: Pan dyrektor poprosił Pana żeby Pan wziął umowę i się z nią zapoznał i podpisał, tak?
J: tak
W: i potem przyniósł Pan pojedynczy niepodpisany egzemplarz i na pytanie Pani kadrowej
odpowiedział, że nie podpisze tej umowy i że drugi egzemplarz wyrzucił do śmieci w domu?
J: tak powiedziałem
W: skoro Pan nie zgadza się na zakres obowiązków to Pan dyrektor mówi, że nie będzie
przedłużał umowy z Panem i Pana umowa wygasa 30 listopada.
J: to raczej wygląda inaczej, bo to ja nie podpisuję umowy z Panem dyrektorem, a nie Pan
dyrektor nie przedłuża mi umowy
W: czyli Pan nie podpisuje umowy?
J: tak
W: czyli jest Pan świadomy, że umowa jest do 30 listopada?
J: tak, jeżeli nie podpisuje nowej to jest to logiczne
W: nam chodzi o to czy jest pan świadomy, że umowa wygasa?
J: nie podpisując umowy jestem świadomy, że umowa wygasa
J: informatyk nie musi podpisywać takich rzeczy bo jest to na granicy mobbingu
W: ma Pan zmianę umowy i albo Pan tę umowę przyjmuje albo Pan jej nie przyjmuje,
o żadnym mobbingu nie mówimy
J: więc ja jej nie przyjmuję
W: bo to głównie chodziło o to że Pan tej umowy w sumie nie przyjmuje i jest Pan tego świadom
J: no tak jestem zdrowy na ciele i umyśle (lekki #!$%@? bo ile razy można potwierdzać to samo)
W: dobrze
...
W: ludzie z wyższym wykształceniem i tytułem doktora pracują gdzieś tam i jadą na zachód
i zarabiają i żadna praca nie ubliża człowiekowi
J: ale to są zupełnie inne sytuacje, a my jesteśmy w Polsce i nikt tu nie łączy pracy
informatyka z pracą sprzątaczki

Kilka godzin później wicedyrektorka przychodzi do mnie z notatką służbową ze spotkania.

W: proszę sobie tę notatkę ze spotkania przeczytać i podpisać
J: nie zamierzam jej podpisywać, ponieważ bo nie widzę takiego
powodu dla którego miałbym ją podpisywać
W: gdyby Pan tak poszedł do dyrektora i przeprosił ... powiedział, że wyraził się o nim w nerwach ...
J: (cisza)
W: może dyrektorowi nie chodziło o zastępowanie sprzątaczki, ale o utrzymanie czystości
na swoim miejscu pracy?
J: to w takim razie po co jest aneks o utrzymaniu czystości w szkole, czemu to miało służyć?
W: (cisza)
J: proszę Pani, pewne granice zostały tu przekroczone, mam już inne plany i zamierzam
przygotować się do innej pracy

KURTYNA
  • 32
  • Odpowiedz
Wicedyretorka: otrzymał Pan umowę wraz z nowym zakresem obowiązków, tak?

Ja: tak

W: i wtedy jak to było?

J: co jak było?

W: no ta sytuacja która była

J: a jaka sytuacja była?
  • Odpowiedz
@aksnet: podobnie jak przy rozmowach z dyrekcja panstwowyc placowek medycznych. Tak to wyglada jak debili zatrudniaja do zarzadzania. Co gorsze ci debile mysla, ze maja nad toba wladze i probuja zastraszac albo przekrecac fakty. Dobrze Ci poradze wlaczaj dyktafon w tel przed rozmowami
  • Odpowiedz
@aksnet: Weź zawołaj po 30 listopada z podsumowaniem jest to się zakończyło.
Ciekawy jestem.

A ten drugi egzemplarz na prawdę wyrzuciłeś, czy może gdzieś masz?
Z chęcią bym zanonimizowany egzemplarz obejrzał, bo z jednej strony mi się wierzyć nie chce, a z drugiej moja lepsza połowa pracuje w szkole i mówi, że to w cale nie jest dziwne
  • Odpowiedz
@aksnet: Usuń więc z treści wrażliwe dane, tak aby nie można było ustalić szkoły, ludzi, itp. Jak rozpęta się dyskusja, to następnym razem tacy dyrektorzy zastanowią się nad tego typu umowami i propozycjami.
Oczywiście, jak już nie będziesz tam pracował.
  • Odpowiedz
następnym razem tacy dyrektorzy zastanowią się nad tego typu umowami i propozycjami.


@KsiegaRekordowSzutki: nie zastanowią się bo ich poziom umysłowy na to nie pozwala
(żyją w innym świecie i myślą, że informatyk to prawie jak pracownik fizyczny),
jestem kolejną (co najmniej trzecią osobą) z którą próbują tego samego
  • Odpowiedz
@aksnet: Z pewnych względów znam to środowisko bardzo dobrze i takich ludzi jak dyrektorzy i administracja w szkołach to ze świecą szukać. To nie są normalni ludzie. Większość z nich nie nadaje się do niczego ponieważ ich horyzont myślowy jest nie dalszy niż u rozwielitek. Współczuję ci samej pracy w tym miejscu.
  • Odpowiedz
@aksnet: Powiem tak, to już nawet lepiej umawiać się z wąsatym Januszem, niż z dyrektorami publicznych placówek oświatowych, czy też medycznych... U Janusza jest z reguły krótka piłka i jak widzi, że nie zdominuje pracownika, to odpuszcza. U jaśniepaństwa profesorwstwa jest zupełnie inaczej. Ich podejście można podsumować tym, że to oni robią ci przyszługę, że masz zaszczyt u nich pracować. Serio.
  • Odpowiedz