Życie zaczyna się z pierwszym wspomnieniem i kończy z ostatni. Żaden dzień i żadna chwila się nie powtarza, to czyni każde życie unikatowym. Jeżeli każdy dzień i każdą chwilę przeżyjemy jak najlepiej według własnej woli niezależnie od okoliczności to życie można uznać za dobrze wykorzystane. Życie zaczynamy i kończymy na tej samej osi, jego wynikowa to zero. Było i nie ma - dla nas nie ma to już znaczenia. Zawsze. Wszelka delta
Wiecie co? Wybudzenie z narkozy po operacji było cholernie bolesnym (psychicznie) rozczarowaniem, kupą smutku - nigdy tak dobitnie nie dotarło do mnie jaką wielką kupą gówna składającą się niemal w całości z problemów jest życie, jak w momencie 'powrotu' do niego. Nie tęskniłem za niczym, nawet za pozornie największą przyjemnością. Żyjąc na co dzień przywykłem do życia, dopiero w momencie zasmakowania choć chwili całkowitej beztroski dociera jak ogromnym jest syfem.
Nie
Wczoraj Iga, dzisiaj Wudwaka.. cały dzień myślałem..
Będą sobie mirkować tam na górze.
Taagi będą działać, nic nie będzie doskwierało.
Ludzie odchodzą z tego świata i nie poczują już bólu, który tworzy się na tym ziemskim padole.
Gnida już od ośmiu lat cieszy się wolnością.
Tak tak to już osiem lat...
Ile myśli mi przeszło, żeby się zwinąć z tego świata, a zdrowy jestem, nic mnie nie boli.
Wstydzę się za siebie.
Po moim rozstaniu (6,5 roku razem) przeprowadziłem się do rodziców. Mam 27 lat. Będę teraz zmieniać pracę i wiecie co? Mam już w dupie ten wyścig. I mam w dupie tę samodzielność. Mieszkam w dużym domu (2 mieszkania po 100m2, na górze tylko schorowana na alzheimmera babcia) i będę tutaj się kisić kilka lat, nawet jak sobie znajdę nową kobietę i po prostu odkładać hajs. Nie będę już niewolnikiem tego systemu. I
Po zakończeniu mojego 6,5 letniego związku jest ze mną źle, ale wczoraj i dziś to już naprawdę kiepsko. Od dłuższego czasu jem max 3 małe posiłki dziennie, czasem 2 małe. Chyba 50 % tego co kiedyś (4-5 solidnych i i treningi). Pójście się umyć (a to robię) to dla mnie wysiłek. Nie mam ochoty na nic. Pracuję, ale cierpię w tej pracy. Nawet jej nie lubię i chciałem zmienić (wrócić na stałe
@Kopyto96: ziom, wszystko będzie dobrze. Ja zakończyłem 8 letni związek. Żeby było śmieszniej, moja była dała na wykopie dość podobny wpis do twojego. A później jeszcze zakładała multikonta żeby mnie stalkować.

To normalne że tak się czujesz. Mogę ci poradzić żebyś skupił się na sobie. Mnie bardzo pomogła #silownia i ogólnie skupienie się na rozwoju osobistym. Musisz sobie poukładać pewne rzeczy, ale jak już to zrobisz i jednak wejdziesz w kolejne
Byłem kilka dni w Hamburgu i czułem się jak w jakimś filmie albo GTA. Jack Sparow bajeruje po hiszpańsku jakieś młode Azjatki. Menel śpi na chodniku, następny wchodzi w szczytowy stan złotego strzału. Babka z z parkinsonem siedzi na wózku inwalidzkim i słucha sobie AC/DC z telefonu, Turas woła Cię na kebaba, obok #!$%@? jakiś korpo szczur w krawacie z teczką w ręce. Murzyn stoi na rogu i próbuje opchać sztukę koksu.
Doszedłem do ściany w życiu i nie wiem co dalej. Szukam pomysłów. Mam prawie 26 lat i właśnie wróciłem z miasta TOP 5 mieszkać do mamy. Ostatni rok spędziłem w Gdańsku gdzie przeprowadziłem się za pracą. Ze względu na rosnące koszty wróciłem do mojej mamy mieszkać za darmo w mieście 200k ludzi. Zarabiam 5 000 netto. Nie mam dziewczyny, nie dostałem mieszkania od rodziców, jedyny plus to taki, że mogę pracować zdalnie
Wiecie co jest smutne? Że tego typu branże jak IT to jak kawałek mięsa znaleziony wśród kości. W Polsce jest masa osób, które są naprawdę wykalifikowane i potrzebne, ale zarabiają mało, bo taki jest nasz rynek i może akurat hajs nie płynie z zagranicznego korpo, dla którego Polacy i tak są tani.

Kiedyś sam uważałem, że jak za mało zarabiasz, to się przekwalifikuj itd itd, ale to nie jest zdrowe myślenie. Może
@Kopyto96 cały świat jest zepsuty a ty piszesz tylko o rynku pracy, nie ma czegoś takiego jak rynek pracy od tego czy będziesz miał pracę czy nie decyduje człowiek, który może mieć zły dzień i cię odrzucić albo nie będzie mu się podobała twoja twarz i gunwo z tym zrobisz, nikt ci oczywiście w oczy nie powie bo ludzie nie są szczerzy a przede wszystkim nie są altruistami
Z jednej strony takie januszexy jak #giftpol z drugiej strony korpo. Jak ja żałuję, że nie pracuję w państwówce. Może i słabsza kasa, może i brak możliwości rozwoju, ale moje ostatnie 2 lata życia dały mi odpowiedź, że mam to w dupie i życie nie jest tego warte (przez pogoń za karierą i perspektywami rozwalił mi się 6 letni związek)

Pciembiorcy to, tamto. To samo było z gastro, którym ludzie pomagali jak
Byczku, piszesz jakbyś nieodwracalnie zmarnował sobie życie. Tymczasem masz 27 lat i wszystko przed Tobą. Rozpad związku to nie koniec świata. Spotkasz nową i będzie jeszcze fajniej. Może za rok, może za pięć, ale spotkasz. Zamiast szukać negatywów spójrz na to z drugiej strony, pomyśl ile dostałeś od życia. Ilu jest na świecie ludzi, którzy nigdy nie mieli szansy zaznać miłości, beztrosko biegać po podwórku, iść z dziadkiem na ryby? Jeśli masz
@Kopyto96: fajny komentarz ale nie jest tak żle, jeszcze 30stki nie masz. U mnie dobry kumpel wpadł w wir robienia biznesów i przepadł, nie dało się dłużej tej znajomości utrzymywać.

Swoją drogą - oj jak mi przypomniałeś te akcje covidowe w zamawianiu jedzenia i jak się rozbestwiły te cwaniaczki od kawałka ciasta do kawy za 26 złotych.
Myślimy z różową, w jaki sposób katapultować się do naszego rodzinnego miasta (50-100k wielkość) z korpocity. 1,5 roku tutaj i to najgorszy okres w moim życiu. Wydarzały się tylko złe rzeczy, z pracy usatysfakcjonowani nie jesteśmy (kasa ok, reszta nie). Ofert na rynku lokalnym brak. Trochę szkoda, bo mieliśmy tam niezłe pensje, ale chcieliśmy zrobić krok w przód i w kilka lat się dorobić lepszego CV i kontaktów.

Patrzę sobie na oferty
@Kopyto96: zacznijmy od tego, że Trójmiasto to nie miasto tylko niezgrane ze sobą trzy miasta w których realne znaczenie mają dwa. W tych dwóch miastach przyjęto politykę mieszkaniową i infrastrukturalną typu yolo, wszystko zrzucono na karb mieszkańców i zmuszono ich do dojazdów autem ze swojej dziupli do miejsc pracy, co zesrało na amen wszystkie główne arterie. Ludzie, którzy ogarnęli za wczasu, że to metropolia-żart, wynieśli się na obrzeża, tym razem przytykając
(dodaję 2 raz, bo zalał mnie spam z tagu przegryw, że jestem oski i wykorzystuję ich tag)

Wiecie za kim najbardziej tęsknię? Za samym sobą, bo już nim nie jestem. 1,5 roku wyjechaliśmy z różową do dużego miasta. Strasznie mnie to zmieniło. Tęsknię za przyjaciółmi, rodziną i w sumie wszystkim. Jak wyjeżdżałem, byłem dumny jak paw. Osiągnąłem sufit finansowy w mojej robocie, zarabiałęm fajnie jak na wówczas 25/26 latka. Miałem czas
@Kopyto96: ale w czym problem? przez 1,5 roku to nawet dobrze korzeni nie zapuściliście w tym mieście, to nawet krócej niż ludzie którzy wyjeżdżają studiować + twoja różowa też chce slow life więc co za problem wrócić do punktu z którego starowaliście? na kasie ci nie zależy to obniż wymagania finansowe, a w zamian może jakaś praca zdalna albo coś bliżej.

poza tym trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie.
Ok. Zaczynam trzeci z kolei tydzień opieki nad maluchem a piąty w tym roku. Staram sie nie myśleć jakie mam zaległości w pracy, Przed końcem miesiąca czekają na mnie do zrobienia ważne raporty. Samopoczucie kiepskie, wygląd (patrząc na zdjęcia z weekendu) tragiczny - wyglądam i czuję się po prostu źle i to widać. Otoczenie najbliższych nadal nie widzi problemu ani z moimi absencjami w pracy ani w moim stanie psychofizycznym. Gneralnie wszyscy
18+

Zawiera treści 18+

Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.