W ten sposób otrzymujemy nie tylko jedność przeciwieństw, ale i zmienną względność między nimi. Przekonuje cie to, czytelniku? Ja pozostaję w zwątpieniu.


@Pieszczoszek_Czyscioszek: Dlaczego w zwątpieniu? Przecież właśnie to było treścią pierwszej części, tej o zabijaniu się w pięknych okolicznościach przyrody.
Moim zdaniem tam można właśnie znaleźć, może nie odpowiedź, ale zrozumienie. Oczywiście wymaga to zmiany sposobu myślenia, ale gdy już się zrozumie czemu na białym polu jest czarna kropka i
Pandemia koronawirusa nie wydarzyła się

Niektórzy być może dostrzegają tu nawiązanie do kontrowersyjnej w swoim czasie serii esejów Baudrillarda dotyczących Wojny w Zatoce Perskiej. Jeśli tak, to mają słuszność, albowiem przekonany jestem, że wiele z tego, co Baudrillard dostrzegł, oglądając startujące pociski na CNN, daje się zastosować w interpretacji obecnej "sytuacji pandemicznej". Całość daje się zasadniczo objąć jednym, krótkim stwierdzeniem, które padnie nieco dalej, jako że chcąc przedłużyć wstęp, mam zamiar ponarzekać.
Do wszystkich 45 obserwujących (<3) #nowyonanizm

Gdym trud swój podejmował niecałe dwa i pół roku temu, takie oto słowa napisałem w inauguracyjnym manifeście:

W tym krótkim czasie trwania wykopowego robaka przychodzi w końcu taki moment, w którym wykopkowi przychodzi na myśl, że wypadałoby w końcu zaprzestać pasożytniczego żerowania na cudzej treści, a zamiast tego spróbować wnieść swój wkład w upadek tego portalu


Zdania jestem, że wkład swój wniosłem, portal zaś niewątpliwie upadek
@Turysta_Onanista: Cieszę się, że to nie zginie na Wypoku, a tekst o nędzy lewicowego chłopofilstwa idealnie współgra z rytmem mojego szlachecko-neoliberalnego serduszka i uważam go za bardzo dobry, ale...

Sądzę, że jeżeli życzysz sobie większych zasięgów, a kto wie, może i nawet polemik na poziomie, to z Wykopem musisz się nieco jeszcze przemęczyć, a przynajmniej spróbować reklamować tutaj swój content. Każdy obserwujący tag autorski to oczywiście przyjemność, ale na razie ci
Przetłumaczyłem tekst Raya Monka z Prospect Magazine. Tekst dość leciwy, bo z 1999 roku, lecz chyba wciąż aktualny. Przede wszystkim jednak stanowi chyba najlepsze wprowadzenie do Wittgensteina w kategorii krótkich tekstów. Sam Monk jest autorem znakomitej biografii Wittgensteina Powinność geniusza, która jest wprowadzeniem lepszym, choć oczywiście obszerniejszym. Mój komentarz do tekstu znajduje się w, nomen omen, komentarzu pod wpisem.

PS. Wszystkie cytaty z tekstu tłumaczyłem na bieżąco, więc np. fragment
Tekst uważam za bardzo dobry (inaczej bym go nie wrzucał i nie tłumaczył), jednak z racji formatu dość powierzchowny. Wittgenstein nie tylko był antyscjentystyczny, ale i w pewnym sensie antynaukowy. Oczywiście gdy używam takiego określenia, zaraz budzą się skojarzenia z szurami pokroju Zięby, Cejrowskiego etc. W przypadku Wittgensteina, jak ze wszystkim, sprawa była znacznie bardziej skomplikowana. Oto bowiem z jednej strony nie są mi znane przypadki, aby Wittgenstein negował czy podważał jakąkolwiek
Filozof wzgardzony

Błażej Pascal był z pewnością ciekawą postacią. Genialny młodzieniec, wyjątkowo uzdolniony matematycznie, przez pierwszą część życia bawił się kalkulatorami i rtęcią tylko po to, by pewnej nocy doznać objawienia i uznać swój dotychczasowy przedmiot za czczy i bezwartościowy. To jednak nie przeszkodziło mu w zaprojektowaniu omnibusu pod koniec życia, które nie trwało zanadto długo, zmarł bowiem w wieku 39 lat, przeżywszy życie swe w chorobie, cierpieniu i modlitwie. Mimo płodności
@Dawidk01: Cóż, Traktat jest piękny w sposób, w jaki piękny jest ośnieżony szczyt na tle czystego nieba, ale mróz nie jest dla każdego. I tak uważam Traktat za prostszy od pism późniejszych. A James był również psychologiem, jednak psychologiem u zarania tej dziedziny, więc jeżeli to współczesna psychologia w jakiś sposób cię odrzuca, to raczej nie ma obaw.
O zbędności drabiny

I should not like my writing to spare other people the trouble of thinking. But, if possible, to stimulate someone to thoughts of his own.


Nazwisko Wittgensteina powinno być znane bez mała każdemu, kto choć odrobinę „zainteresował się filozofią”, nawet jeśli z pismami Ludwiga kontaktu bezpośredniego nie miał. Wittgenstein na ogół bywa opisywany jako najistotniejszy myśliciel XX wieku, ojciec-założyciel tradycji analitycznej, organizator przewrotu pragmatycznego w filozofii języka i ten
Dostawałem na PW pytania o kolejne wpisy spod szyldu Nowego Onanizmu. Ostatnio na dysku gugla znalazłem wpis, który skrobałem kilka miesięcy temu, i tak se pomyślałem, że wrzucę, choć jest niedokończony, jednak kończyć mi się nie chcę.

*

Porozmawiajmy o niczym**

Załóżmy, że wypowiadam takie oto zdanie:

(1) Bóg mnie kocha.

Jak stwierdzić, czy mam rację, czy też mijam się z prawdą? Pierwsza odpowiedź, jaka się nasuwa, brzmi:

(2) Zdanie ‘Bóg mnie
Falsyfikacja, replikacja, taka sytuacja cz.2

Sądziłem, że ten wpis ukaże się szybciej, jednak przez tydzień musiałem udawać, iż lubię przebywać z innymi ludźmi, co zabierało mi strasznie dużo czasu. Teraz jednak powiadam za Abrahamem: hineini. Oto jestem.

Gwoli przypomnienia. W poprzednim wpisie przytoczyłem skróconą krytykę dwóch popularnych przekonań o metodzie naukowej. Krytyka tezy (1) zwracała uwagę na obecność licznych presupozycji i hipotez rzutujących na obserwację i eksperyment. Dodatkowo zanegowałem indukcyjny charakter
możemy go zaobserwować na inne sposoby, a także przeprowadzić eksperymenty pozwalające na opisanie cech i zachowań elektronu.


@oenir: Możemy zaobserwować cechy, które potem indukujemy na istnienie elektronu. Samej obserwacji nie jesteśmy w stanie przeprowadzić, co wynika z jego natury. To tylko semantyczne szachy.

Gdyby Neptuna nie odkryto, to wtedy mechanika newtonowska przestałaby spełniać kryterium zgodności z obserwacją, ale tak się jednak nie stało.


Ale mechanika newtonowska nie spełnia kryterium zgodności z
@Turysta_Onanista: Jasne, masz na pewno swoją wizję wpisów i nie mi o niej decydować, ale sądzę, że wyrafinowany falsyfikacjonizm można spokojnie opisać razem z Lakatosem, ponieważ:

1. Spór naiwny falsyfikacjonizm vs wyrafinowany falsyfikacjonizm jest, jeśli dobrze pamiętam, odzwierciedleniem siatki pojęć, którą zastosował pierwotnie Lakatos dla wyrażenia konfliktu epistemologicznego fallibilizm vs falsyfikacjonizm w Falsification and the Methodology of Scientific Research Programs.

2. Debata Lakatosa i Kuhna przynosi dopuszczenie przez tego pierwszego
Falsyfikacja, replikacja, taka sytuacja cz.1

Kiedy popularyzatorzy, ‘sceptycy’, ‘racjonaliści’, a czasem nawet sami naukowcy tłumaczą sukces nauki oraz powód, dla którego należy jej się prymat w społeczeństwie, na ogół wskazują na metodę naukową. To ona ma być tym, co czyni z nauki tak potężne narzędzie poznawcze; co gwarantuje, że pokładane w niej nadzieje nie napotkają zawodu; co odróżnia naukę i szarlatanerię, często w postaci religii; co uzasadnia tożsamość ‘nauka = racjonalność’. Z
Akurat tekst o młotku jest dosyć celny


@BRTM: nie jest celny, bo nie spełnia żadnego z kryteriów, których byśmy oczekiwali po dobrej analogii — młotek jest dużo mniej zaangażowany w proces oceny czy predykcja „teorii” była poprawna gdyż nie jest używany — jak teleskop — do pomiaru, a więc jakkolwiek poszczególne uprzednie założenia, które doprowadziły do użycia akurat młotka również są nie do wyizolowania, to teoria stojąca za tym „jak działa
@BRTM: Jestem przy kompie, więc mogę odpisać jak należy.

Uderzanie młotkiem, jak pisał @Croce, jest kiepską analogią dla tego, co pisałem. Jednak nawet jeśli przyjmiemy, że ktoś dawno temu przeprowadzał eksperyment, gdzie uderzał młotkiem o gwóźdź i obserwował efekty, to takie prymitywne doświadczenie też obarczone było całym szeregiem presuponowanych hipotez pomocniczych, gdzie najoczywistszym przykładem jest przekonanie o wiarygodności doznań zmysłowych.

Kiedy astronom prowadził obserwacje, nie kierował w losowym czasie losowego
Homoseksualizm to choroba?

Nieco prowokacyjny tytuł, zważywszy na to, że wpis nie będzie ani o homoseksualizmie, ani o chorobach. Będzie to natomiast wpis o tym, jak o homoseksualizmie się, ehem, DEBATUJE. Podobno warto rozmawiać, czasem nawet trzeba rozmawiać, jednak w wypadku praw osób LGBT – jak i w odmiennych a popularnych kwestiach jak aborcja etc. – dyskusja jest jałowa i prowadzi donikąd. W ogniu dyskursu spalane są kolejne ‘fakty naukowe’, orzeczenia i
Prawdziwy ateista i mówienie o Bogu

Powinienem teraz projektować parowacz, lecz pisanie na Wykop tekstów, których prawie nikt nie czyta, jest znacznie bardziej ekscytującym zajęciem, zatem czas poświęciłem właśnie tej drugiej czynności. Niedawno użytkownik @Erxz wrzucił wpis, gdzie uzasadniał swoje przekonanie, iż bóg chrześcijański nie istnieje. Wpis ten następnie, z nieznanych mi powodów, zdecydował się usunąć, lecz nim do tego doszło, jeden z Mirków, którego nicku nie pomnę, napisał komentarz, gdzie stwierdził,
O dowodzie ontologicznym cz.3

Część pierwsza była wprowadzeniem i kreśliła krajobraz krain apriorycznych. Część druga zawierała wyjaśnienia i rozważania natury technicznej, i choć było ich niewiele, to prawdopodobnie większość uznała je za nudne. Ta część, tym razem ostatnia, służyć będzie ocenie konkluzywności argumentu Anzelma. Nie można jednak pisać o dowodzie ontologicznym, nie poświęcając przy tym dostatecznie wiele miejsca jednemu z najsławetniejszych sloganów w historii filozofii, toteż zanim przejdziemy do kreślenia wniosków, wypada
@mlodszy_szaman_hordy: No właśnie to rozumiem xd. Chybia wiem, o co ci chodzi. W zdaniu:

skoro twierdziłem, że 'rozumienie słów nie oznacza pojęcia' to najlepiej było zacząć przykładów najbardziej wyrazistych.


miałem na myśli to, że przywołałem obiekty sprzeczne, bo najlepiej obrazowały to twierdzenie. Nie dlatego, że definicja Anzelma była sprzeczna.
O dowodzie ontologicznym cz. 2

Dziś kontynuujemy naszą wyprawę przez jałowe ziemie aprioryzmu. W części pierwszej scharakteryzowałem dowody ontologiczne; wyjaśniłem też, co czyni je wyjątkowymi oraz zaznaczyłem, że pod tą zbiorczą nazwą kryje się mnogość wariacji, które zrodzone zostały u różnych źródeł i w różnych postaciach. W tej części, zgodnie z obietnicą, przedstawię dowód Anzelma.

‘Dlaczego Anzelm?’ ktoś mógłby spytać, ‘Wszak są argumenty współczesne, choćby ten Plantingi, który już omawiałeś’. Cóż, przede
@Turysta_Onanista:

(7) Zatem można pomyśleć o czymś wspanialszym niż Bóg (z 4 i 6)

(8) Zatem, na mocy definicji, można pomyśleć o czymś wspanialszym niż coś, ponad co nic wspanialszego nie można pomyśleć (sprzeczność)


W (8) trzymamy się definicji (wiadomo, bo poruszamy się w obrębie dowodu), jednak opcją B jest stwierdzenie, że ta definicja jest niepoprawna (bo można pomyśleć o czymś wspanialszym, czyli o istnieniu Boga w rzeczywistości a nie tylko
@Racjonalnie:

jednak opcją B jest stwierdzenie, że ta definicja jest niepoprawna (bo można pomyśleć o czymś wspanialszym, czyli o istnieniu Boga w rzeczywistości a nie tylko w umyśle).


Nie wiem, czy dobrze rozumiem, ale uznanie, że definicja jest błędna w trakcie przeprowadzania dowodu, również doprowadziłoby do sprzeczności, bo 'na potrzeby' dowodu formalnego musimy roboczo przyjąć jej prawdziwość. Chyba że - biorąc pod uwagę to, co piszesz dalej - chodzi ci o
O dowodzie ontologicznym cz.1

Po całkiem długiej przerwie wracamy do intelektualnej onanizacji i tym razem na warsztat ponownie weźmiemy jeden z argumentów teistycznych. Argument szczególny, albowiem po stronie ateistycznej jest on nierzadko wyśmiewany jako bzdurny (co w zasadzie spotyka wszelkie argumenty teistyczne), a po stronie, której winien być orężem, również nie budzi większego entuzjazmu. Mowa o argumencie ontologicznym. I już teraz wypada zaznaczyć, że pojęć argumentu ontologicznego oraz dowodu ontologicznego będę używał
@Djakninn0: Tak se zażartowałem. W przeciwieństwie do 'racjonalnej' części ateistów jestem irracjonalnym zwierzakiem. Mam po prostu silne wrodzone przekonanie, że teistycznego boga niet, a jak dotąd nie napotkałem argumentu za teza przeciwną, który uznałbym za konkluzywny.

Co do wizji deistycznych i panteistycznych, to na takiego boga nie warto nawet splunąć.
@Djakninn0: Od deski do deski nie, ale znam jego uzasadnienia. Wciąż niekonkluzywne, ale to im nie ujmuje. Nie znam argumentów bezspornie konkluzywnych.

Teraz mam nieco więcej czasu, więc może rozwinę swoje stanowisko. Moje stanowisko wobec religii bardzo zgrabnie, choć niewyczerpująco, ujął Ian Anderson w piosenkach My God i Wind up. Mowa oczywiście o religii w wydaniu doktrynalnym i intelektualnym. Może to zaskakujące, bo tyle czasu tracę na omawianie filozoficznych kwestii
Brak dowodu na istnienie nie jest dowodem nieistnienia, czyli #!$%@? logiki cz.2

W poprzednim wpisie omówiliśmy, co sprawia, że dany argument jest logicznie poprawny i na czym polega błąd formalny. Dzisiaj zapoznamy się z błędami nieformalnymi. W dobie poradników dobrych dyskusji, przykazań logiki (jak w obrazku na końcu) i patologicznej tendencji do każdorazowego odsyłania do Wikipedii, i to bez uważnego przeczytania zalinkowanego artykułu, aż strach podać jakikolwiek argument, bo oto zaraz zjawia
T.....a - Brak dowodu na istnienie nie jest dowodem nieistnienia, czyli #!$%@? logiki...

źródło: comment_SaO0WY00JABTQbNfQJmqreRO5WCUEpmk.jpg

Pobierz