Dzień na Polance 4
Zgodnie z poleceniem Ihahasi, kunie wybrały drogę w lewo, chociaż nie mogły mieć pewności, czy jej ustalenia były poprawne. Powoli szły ubitą drogą, która przecinała pola, zarośla, lasy, inne polanki. Gdzieś po drodze przemykała im zdziczała jabłonka, która przykuwała uwagę trzech kuni, które uważały się za jabłkowych koneserów, chociaż tak naprawdę to był nałóg. Gdy grupa szła, powoli zaczynało zmierzchać. Słońce zachodziło za horyzontem, ogłaszając koniec kolejnego dnia
Zgodnie z poleceniem Ihahasi, kunie wybrały drogę w lewo, chociaż nie mogły mieć pewności, czy jej ustalenia były poprawne. Powoli szły ubitą drogą, która przecinała pola, zarośla, lasy, inne polanki. Gdzieś po drodze przemykała im zdziczała jabłonka, która przykuwała uwagę trzech kuni, które uważały się za jabłkowych koneserów, chociaż tak naprawdę to był nałóg. Gdy grupa szła, powoli zaczynało zmierzchać. Słońce zachodziło za horyzontem, ogłaszając koniec kolejnego dnia
Ludzie z nieufnością spoglądają na kunie. Są niczym człowiek z krzyżem, który uciekł przed radosnym monologiem Marva. Poszukiwania miejsca na nocleg, lub wyżerkę okazało się być ciężkim zadaniem. A to ostatni pokój w stajni zajęła para osłów z ciężarną oślicą. A to wyszła pasza. A to ograniczenia wzrostu w pysku. Mission Impossible, rzecz nie do przeskoczenia.
Zrezygnowane kunie postanowiły ruszyć przed siebie, głównym traktem tego miejsca poza Polanką.
Staszkopataj, dereszowaty
- O kurka, niewiele z tego Berlina zostało - westchnął Staszkopataj oglądając pobojowisko.
To co - idziemy za szczurem? Ja bym poszedł - może wie gdzie są jabłka.
Ogierd - gniady
To nie był przyjemny widok, jednak dla Ogierda wiele widoków było nieprzyjemnych, jeżeli nie zawierało dostatecznej ilości jabłek, siana i cukru.
Potuptał za Kubusiem, spojrzał na szczura po czym obrócił łeb w kierunku martwych na amen Berlinów. Nie, już lepszy ten szczur - pomyślał, po czym przemówił:
- Ze szczurami to tak trochę ciężko, bo wyjadają to co gospodarz trzyma dla nas do jedzenia. Ale jak sobie