Postanowiłam dodać ten wpis o wyborach - o dziwo niektórzy zaproponowali mi, bym dodał znalezisko - więc to czynie.
Za trochę ponad tydzień zbliżają się wybory parlamentarne, ale zauważyłem między innymi na mirko, że część osób nadal nie ogarnia zbytnio na czym polegają wybory do Sejmu. Pojawia się też pewne niedopowiedzenia - postanowiłem więc, że zaprezentuję system wyborczy do Sejmu w praktyce - z jednej strony na podstawie konkretnych przepisów prawnych, ale też zawrę pewne analizy.
Ostatnio we wpisie wyjaśniałem kwestie sondaży - zapraszam do zapoznania się - jeśli cię to zainteresuje:
//www.wykop.pl/wpis/14654709/tl-dr-ostrzegam-bardzo-dlugi-wpis-pokaz-spoiler-ta/
To zaczynamy.
Obywatele, którzy mają przynajmniej 18 lat w dniu wyborów oraz nie są pozbawieni praw publicznych lub nie są ubezwłasnowolnieni wybiorą 25 października 460 posłów spośród ponad 7800 kandydatów.
Wyborca głosuje na jedną listę, gdzie wskazuje wybranego kandydata z danej jednej listy (mamy tzw. listy otwarte, choć według Nohlena "pół-otwarte"). Wg. artykułu 196 Kodeksu Wyborczego konkretne komitety wyborcze biorą udział w przydzielaniu mandatów w okręgach wyborczych, jeśli w skali całego kraju dany komitet zdobędzie przynajmniej 5% poparcia lub 8% w przypadku komitetów koalicyjnych (przykład: Zjednoczona Lewica), a z progu zwolnione są komitety mniejszości narodowych.
Ciekawostka: Jeśli tylko jedna partia spełnia lub żadna nie spełnia warunku przekroczenia progu określonego w artykule 196 Kodeksu Wyborczego to wtedy próg ustawowy obniżany jest do 3% dla komitetów i 5% dla koalicyjnych komitetów.
Podział mandatów - D'Hondt w akcji
Podział na mandaty następuje w okręgach wyborczych. Metoda, jaka została przyjęta to metoda D'Hondta. Choć historia polskiego systemu wyborczego pamięta także stosowanie innych metod - Hare-Niemeyer (1991 rok) oraz zmodyfikowany Saint-Lague (2001-2002), który pierwszy dzielnik miał 1,4 - zaś sama ordynacja była wprowadzona "politycznie", by zatrzymać idący po absolutną większość SLD.
Samego D'Hondta najlepiej wytłumaczyć po prostu na…przykładzie z przeszłości. Przyjrzyjmy się okręgowi nr 39 do Sejmu - jest to okręg poznański, gdzie do przydzielenia jest 10 mandatów - w wyborach z 2011 roku warunki udziału w podziale mandatów (5% lub 8% dla koalicji w skali kraju) spełniały następujące komitety: PiS (lista nr 1), SLD (lista nr 3), Ruch Palikota (lista nr 4), PSL (lista nr 5) oraz PO (lista nr 7). By przydzielać mandaty dzielimy liczbę głosów oddaną na daną listę przez kolejne liczby naturalne - tak:
Po uzyskaniu takich wyników szeregujemy kolejne największe liczby:
1. 220 354 - lista nr 7
2. 110 177 - lista nr 7
3. 76 772 - lista nr 1
4. 73 451,333 - lista nr 7
5. 55 088,5 - lista nr 7
6. 46 750 - lista nr 4
7. 44 070,8 - lista nr 7
8. 38 386 - lista nr 1
9. 36 725,6667 - lista nr 7
10. 33 764 - lista nr 3
11. 31 479,1429 - lista nr 7
12. 27 544, 250 - lista nr 7
A mandatów jest 10 więc:
Lista nr 7 ma 6 mandatów
Lista nr 1 ma 2 mandaty
Lista nr 3 oraz 4 ma po jednym mandacie
I tak, jakby ten okręg nie był 10 mandatowy, a 12 mandatowy to kolejne mandaty dwa by zdobyła lista nr 7 (zakładając identyczny wynik głosowania).
Próg wyborczy, a próg naturalny
I tutaj pierwsza kwestia jaką poruszę - próg wyborczy - czym jest? I czy to na pewno jest 5%? Owszem 5% próg istnieje ustawowo (no i 8% dla koalicji) - te komitety, które przekroczyły taki próg w skali kraju biorą udział w wyliczaniu mandatów w poszczególnych okręgach wyborczych. Jednak nawet przekroczenie 5% może nie gwarantować jakichkolwiek mandatów (często słyszę, że 5% gwarantuje mandaty - co jest bzdurą).
Właściwie ten próg jest większy - ale to zależy od konkretnego okręgu wyborczego. Oprócz progu ustawowego mamy coś takiego, jak próg realny/naturalny - tego progu nie reguluje prawo, a po prostu…matematyka! W zależności od konkretnego okręgu próg naturalny może być większy lub mniejszy (też wpływ na dany próg ma ilość komitetów, głosów oddanych…wiele czynników) - jedynie Warszawa ma ten próg niski - bo ma największy okręg. Poniżej przedstawiony wykres (tak - #
januszwykresu ze mnie) z progami naturalnymi w okręgach, gdzie do uzyskania jest dana liczba mandatów (ta liczba po lewej stronie):
Nie możesz ogarnąć wykresu? Łap tabelkę!
Teraz wyjaśnienie - kolumna z "wykluczeniem" oznacza tyle, że taki wynosiłby maksymalny próg naturalny przy najbardziej niekorzystnych okolicznościach (konkretny rozkład głosów, ilość komitetów itd.). A dalej macie średnie progi naturalne wg. konkretnych wyborów. Jak widać w większości okręgów ten próg przekracza ustawowe 5% - tym samym - przy bardzo niesprzyjającym rozkładzie głosów danej partii możliwa jest sytuacja, że partia/komitet z 5% lub trochę ponad 5% poparciem nie dostaje żadnego mandatu.
Próg wykluczenia można policzyć tak - to taka "średnia" swego rodzaju (ci co się orientują tak - jest to podobne liczenie do tzw. kwoty Droppa):
Choć sam próg wykluczenia/wyłączenia oraz próg włączenia (próg włączenia - najniższe poparcie wymagane w danym okręgu wielomandatowym przy najbardziej sprzyjających okolicznościach) inaczej liczy się w zależności od metody przydzielania mandatów:
Brak progu ustawowego? Wcale nie pomaga.
Jeśli w Polsce nie istniałby próg ustawowy to i tak żadna z partii, które przegrały w wyborach 2007 oraz 2011 z progiem ustawowym nie zdobyłaby mandatu. W 2005 roku po jednym mandacie w okręgu Warszawa I zdobyłaby SDPL oraz demokraci.pl. Jednak co ciekawe w przypadku SDPL w okręgu 32 - Sosnowiec, a w przypadku demokraci.pl w okręgu 9 - Łódź partie te nie otrzymałyby mandatu, mimo najwyższego poparcia tam zdobytego. Tutaj właśnie barierą był próg naturalny, który w tych mniej mandatowych okręgach jest większy. Próg naturalny nie pomaga też partiom, które znalazły się jednak w Sejmie. Poniżej tabelka dotycząca partii, które nie zdobyły mandatu w danym okręgu - nie ma tu PO i PiS, gdyż te partie od 2005 roku regularnie w każdym okręgu mandaty zdobywały.
Okręgi bez mandatu:
Ogólnie tak to jest, jak mandaty przydziela się w okręgach. Są kraje, gdzie mandaty jednak przydziela się w całym kraju, jak np. Holandia - tam jest jeden okręg wyborczy, którym jest cały kraj. W pewnym sensie można rozważać taką sytuację okręgów bez mandatów, jako pewną stratę głosu - przykładowo w 2011 roku dla SLD było to 25,5% głosów na ich listę "straconych", w przypadku RPl - 3,6%, a w przypadku PSL - 27,5%. Jednak sam próg naturalny nie wpływa jakoś na wyborców - bardziej działa ten próg ustawowy - zarówno wśród wyborców, jak i dziennikarzy czy polityków.
Siła głosu - zależna od tego, gdzie mieszkasz
Teoretycznie każdy głos jest równy - ale jeśli przyjrzeć się poszczególnym okręgom to mieszkańcy poszczególnych okręgów mają te głosy nierówne. Mandaty w danym okręgu przydzielane są za pomocą liczby mieszkańców (w tym nieuprawnionych do głosowania) - tutaj jest problem, bo teoretycznie te okręgi, gdzie jest więcej dzieci najwięcej zyskują. I traci wyborca, który mieszka w okręgu, gdzie jest mniej dzieci. Inna kwestia, która wpływa na wagę głosu jest sprawa głosów z zagranicy - jak wiadomo te głosy idą na okręg Warszawa I. Niestety to sprawia, że jest on niedoreprezentowany. A takie coś wpływa na kwestie proporcjonalności.
No i jest też trzeci czynnik frekwencja. Najczęściej najwyższa frekwencja występuje w okręgach wielkomiejskich i tym samym są one karane za frekwencje. Głosy, które padną w danym okręgu wyborczym i ich waga jest tym mniejsza, im wyższa frekwencja wyborcza Na przykład - teoretycznie w wyborach w 2007 roku 175 tysięcy głosów odpowiadać powinno 5 mandatom w każdym okręgu, jednak są tu różnice. Podczas, gdy taka liczba głosów w okręgu Warszawa I odpowiadałaby 3 mandatom to np. w okręgu Opole już tych mandatów jest 6. Czyli jakby mieszkaniec Warszawy przeprowadził się do Opola to jego głos tak teoretyzując ma wtedy większą siłę.
Mit czy prawda? - "Pierwszy na liście ma z góry mandat"
Często się pojawia kwestia "jedynek" na listach - jak to z nimi jest? Często można wręcz usłyszeć, że jedynka dostaje się nawet, jak nie dostaje głosu. Ogólnie, jak wspomniałem - mamy listy otwarte, gdzie wyborca wręcz musi określić swoją preferencje co do kandydata na danej liście, ale kolejność ustalają partie (przeciwieństwem jest Finlandia, gdzie kolejność kandydatów w wyborach jest alfabetyczna). Jednak co innego mogą powiedzieć mieszkańcy Słowacji - tam głosuje się tylko na listę - nie ma ich obywatel wpływu na wybór z danej listy kogoś z dalszego miejsca - tutaj można stwierdzić, że "jedynka" ma pewny mandat. Jeszcze inaczej wygląda głosowanie w Szwecji - głosowanie na konkretnego kandydata z danej listy to jedynie pewien przywilej - wyborca może też oddać głos na listę.
Ciekawostka: Jeśli oddasz głos na kandydata skreślonego nie oznacza to głosu nieważnego w najbliższych wyborach - taki głos będzie brany pod uwagę jako głos na listę.
Same mandaty są przydzielane tym kandydatom, którzy otrzymują najwięcej głosów na danej liście. Czyli, jeśli Partii X przypadają 3 mandaty, a najwięcej głosów w danym okręgu mają kandydaci numer - 2,7 i 10 to oni dostają się do Sejmu.
Co jeśli jest dwóch kandydatów na danej liście, która ma równą liczbę głosów w okręgu, a mandat jest do przydzielenia tylko jeden? Wtedy liczone są obwody i ilość obwodów decyduje o kolejności. Jeśli nadal jest remis to przeprowadzane jest losowanie.
Czyli według prawa - nie ma czegoś takiego, że jedynki z góry dostają mandaty. Ale jednak no są one wybierane. Też taka konstrukcja sprawia, że nie tyle kandydat z danej listy walczy z innym komitetem - on też musi walczyć z innymi osobami z listy. Poniższa tabelka przedstawia ilu danych posłów zostało wybranych z poszczególnych pozycji na liście w 2011 roku - po lewej stronie numer pozycji na liście:
Też tutaj muszę dodać, że okręgi są listy mają różną ilość kandydatów z powodu wielkości okręgów - przykład: W okręgu 9 mandatowym komitet musi zgłosić co najmniej 9 kandydatów, a maksymalnie może 18. Jednak jak możemy dostrzec w praktyka pokazuje, że jednak społeczeństwo wybiera te górne numery, choć są pewne odstępstwa. Tylko pojedyncze przypadki są zdobywania mandatu z miejsc dalszych niż 10, a to wyłącznie w tych największych partiach. Wyróżnia się miejsce 24 - w 2011 roku z tego miejsca zdobyte zostały 3 mandaty.
Jak widać z miejsca pierwszego niemal zawsze się wchodzi (no bo ludzie tak głosują), jedynie w 2011 roku "jedynka" PiS nie dostała się do parlamentu z okręgu 36 (Kalisz) - wątpliwości rozstrzyga przyjrzenie się personaliom owej jedynki, która była "spadochroniarzem" z Krakowa.
Same listy można podzielić na miejsca mandatowe oraz niemandatowe. Mandatowe miejsca można zdefiniować jako te od góry listy, których ilość odpowiada liczbie zdobytych mandatów (np. jak PO zdobyła 5 mandatów w danym okręgu - to miejsca mandatowe są od 1 do 5, jak PSL zdobył 1 mandat to miejsce mandatowe to "jedynka" itd.). W tabeli poniżej statystyka dotycząca ile na daną partie przypadło mandatów dla miejsc mandatowych oraz tych, które były tzw. niemandatowe:
Kwestia lidera listy - ciągnący innych
Dość znaczącą rzeczą w obecnej ordynacji jest to kto jest liderem listy w danym okręgu. Jako przykład można tu podać przypadek Donalda Tuska - zdobył on w swoim okręgu w wyborach 2007 ponad 500 tysięcy wyborców - kimś po odwrotnej stronie jest Michał Szczerba - zdobył marne 2372 głosy - to około 225 razy mniej niż ilość głosów na byłego premiera. Haczyk w tym, że niejaki Szczerba miał szczęście, być na liście z Tuskiem. Tusk pociągnął go i wciągnął do parlamentu. Taka sytuacja poddaje w wątpliwość legitymacje tych posłów, jednak tak działa właśnie system list.
Jeśli policzymy to samo poparcie, jakie zdobył jeden Donald Tusk przekłada się w okręgu na 10 mandatów - można więc stwierdzić, że Tusk oprócz siebie zdobył sam 9 mandatów dla reszty osób z listy PO w 2007 roku. Trochę ponad połowa posłów stanowią ci, którzy otrzymali liczbę głosów, która jest mniejsza niż "potrzebna" do wejścia do Sejmu.
Podsumowanie
Z góry dziękuje za zainteresowanie. Chciałem tutaj podać pewne szczegóły dotyczące systemu wyborczego - tego, jak dokładnie to funkcjonuje. Rozwiać wątpliwości co do progu i kwestie jedynek, która jest kłopotliwa - teoretycznie jest możliwość, by "jedynki" nie dostawały się do Sejmu, jednak no dzieje się inaczej. Można rozmyślać czemu tak jest - ja podejrzewam, że ludzie nie chcą lub nie mają gdzie znaleźć informacji o kandydatach z dalszych miejsc - choć oczywiście są pewnie osoby, które po prostu popierają daną osobę na "jedynce". Ja zapraszam do obserwowania #
mrboopisze - od czasu do czasu mogę umieszczać tam wpisy dotyczące polityki czy innych tematów. Czy jeszcze coś napiszę nt. wyborów? Kto wie - całkiem możliwe ;-)
Bibliografia:
Flis J.
Złudzenia wyboru (2014)
Przywara M.
System wyborczy do Sejmu i do Senatu RP - ciągłość i zmiany (2012)
Nohlen D.
Prawo wyborczy i system partyjny - o teorii systemów wyborczych (2004)
Michalak B., Sokala A., Uziębło P.
Leksykon prawa wyborczego i referendalnego oraz systemów wyborczych (2013)
Wojtasik W.
Deformacje czy dyskryminacyjność systemu wyborczego w Polsce? [w:] Iwanek J.
Wpływ deformacji wyborczych na systemy polityczne (2014)
Komentarze (85)
najlepsze
Nie wiedziałem, ale tak czułem, że ten mierny parlamentarzysta musi być dziełem jakiegoś wyjątkowego przypadku.
Wato przeczytać, aby uświadomić sobie jak algorytm podziału mandatów jest choojowy...
niezmienie rzadko sie to zdaza na wykopie.
@Gdziezlapamichamiejeden: Wszystko zależy o jakiej demokracji mówisz. Bezpośredniej czy przedstawicielskiej.
I tak - książka Flisa to doskonała robota! Również polecam :-)
@Mrboo: jakby wyborca miał tylko jeden głos to nie zdziwiłbym się jakby w niektórych okręgach kadydaci mieli ujemną liczbę głosów ( ͡° ͜ʖ ͡°)
W 1991 roku wystartowało 111(!) komitetów wyborczych, w tym roku jest 8 :) Wtedy przyjęto system proporcjonalny, bez progów(potem zmieniono progi wyborcze: dla partii 5 proc., dla koalicji 8 proc.).
Przyczyniło się to do dużego rozdrobnienia w Sejmie I kadencji: zasiedli w nim reprezentanci aż 29 ugrupowań, z czego tylko 10 wprowadziło do izby powyżej 10 posłów.
Btw, wydaje mi się, że najbardziej oczywiste i najsprawiedliwsze byłoby proste mnożenie liczby mandatów i poparcia listy. Przykładowo, 30% w 20 mandatowym okręgu daje 6 mandatów
Partia A - 3 mandaty
Partia B - 3 mandaty
Partia C - 2 mandaty
Partia D - 1 mandat
Partia E -
Ja sam zastanawiałem się, czy lepiej zagłosować na "jedynkę" (na którą i tak 'każdy' będzie głosował), czy "czwórkę", którą chętnie zobaczyłbym w Sejmie.
Ogólnie Twoje opracowanie świetnie pokazuje patologię aktualnej ordynacji (nierówne, bądź stracone głosy), którą po prostu trzeba zmienić. Nie twierdzę, że JOWy rozwiążą wszystkie problemy (bo zapewne rozwiążą część, ale stworzą kolejne), ale jest to pierwszy
Na pewno system fiński jest już lepszym rozwiązaniem, bo zmusza
Można by zrobić jakąś taką listę okręgów gdzie warto pójść żeby głos się liczył bardziej albo po prostu nie przepadł (mam zaświadczenie z którym mogę głosować gdzie chce i zastanawiam się czy lepiej we wrocku czy pojechać gdzieś pod wro)