Wspomnienia Witosa,czyli trochę o obrazie starej wsi
=za zgodą autora wrzucone z reddita= Recenzja i przemyślenia nad wspomnieniami Witosa i obrazem wsi zapisanym przez niego.
Zielony_Pio z- #
- #
- #
- #
- 36
=za zgodą autora wrzucone z reddita= Recenzja i przemyślenia nad wspomnieniami Witosa i obrazem wsi zapisanym przez niego.
Zielony_Pio z=za zgodą autora wrzucone z reddita=
Długo myślałem, jak napisać ten artykuł, ile w nim rzeczy zawrzeć, jak je opisać.
Postanowiłem napisać go jak najściślej z tym co przeczytałem, zgodnie z moimi odczuciami i przemyśleniami. Poruszę tutaj trochę rzeczy negatywnych, które naprawdę nie dają mi spokoju. Chciałbym tylko już na wstępie pozdrowić kolegów z lewa, którzy wykorzystają ten artykuł, albo wręcz polecą do biblioteki szukać tej książki by przepisywać stosowne fragmenty do tworzenia kolejnych antykatolickich memów. Bez ukazania szerszego kontekstu historycznego, bo i po co siebie i odbiorcę prawdą przemęczać. Nie jesteście warci powietrza, którym oddychacie. A Wasz wysiłek i praca nie jest wymierzony w budowanie i ulepszanie narodu polskiego, tylko na niszczenie kolejnych spoin, pięknych idei, wartości. Wszystko byleby nie czuć się wyobcowano i móc nurzać się w swoich szkaradztwach. Wstydźcie się.
Jako, że lubię czytać wartościowe pozycje, nie zainfekowane polityczną poprawnością trawiącą nasze czasy, często sięgam po pozycje z XIX i początku XX wieku. Pisali wtedy ludzie stojący na solidnych wartościach, o odważnych poglądach, nie bojących się pisać bez ogródek jak było i co stanowi istotę problemu. Bardzo brakuje mi tego, kiedy przez kolejne lata dosłownie widzę jak przez palce wymykają się mi, nam, Polakom te piękne wartości, bezkompromisowe postawy. Ta cudowna normalność, która jeszcze chwilę temu była wszędobylska, a teraz tylko ze świecą ją szukać. Niestety dla mojej rodziny, ta moja pasja oznacza, że zawsze na pytanie ,,co chcesz dostać na prezent’’ pada ,,pamiętnik / wspomnienia XX’’. Skoro więc czytam ciekawe i mało poprawne rzeczy, tak też i najczęściej rodzina zdesperowana szuka prezentu dla mnie nie po księgarniach a po antykwariatach.
W taki też sposób, na zamówienie trafiły do mnie wpierw ,,wybrane pisma Witosa’’, a następnie ,,Wspomnienia Witosa cz1”. Wpierw zacząłem lekturę ,,wybranych pism’’, ale stwierdziłem, że bez poznania całego kontekstu, nie będę mógł dobrze zrozumieć intencji autora w jego pismach, stąd przerzuciłem się na przeczytanie wpierw jego pamiętnika. Wiele złego czytałem o późnych poczynaniach Witosa i jego partii, szczególnie z okresu wojny, kiedy to przeszkadzali w prowadzeniu sprawnej polityki pod tak straszną nawałą. Wieści te mam od jego politycznych konkurentów (K. Pużak) Tak, że siadając do lektury miałem przed oczami kogoś, kogo mogłem jedynie określić najgorszymi politycznymi inwektywami. Jednak, chciałem dać szansę samemu Witosowi się wybronić.
I…bardzo mocno, pozytywnie się zaskoczyłem !
Sama postać Witosa mnie ujęła, to był bez wątpienia człowiek wybitny. Tylko ktoś taki mając zdane ledwo CZTERY klasy zimą potrafiłby się dobić stanowiska premiera Polski. Chłop, z wyjątkowo biednej rodziny, gdzie rodzina musiała specjalnie oszczędzać i przekładać kilka lat wysłanie syna do namiastki szkoły wybił się swoją ciężką pracą na zamożnego i szanowanego gospodarza. Pióro miał lekkie, zwięzłe, jego opis wsi XIX i XX wieku czyta się prosto, szybko i bardzo przyjemnie. Wiele razy sytuacje tam opisane powodowały moje olbrzymie oburzenie, innym razem głośny śmiech, kiedy rozbawiony prostotą (nie głupotą) czytałem podejście naszych rodaków do spraw rodziny, majątku czy wykonywania niektórych prac.
Pamiętnik (cz.1 , nie wiem czy druga część, tego co się działo po 1 WW. jest wydana) mam wydany za PRL, okraszony ciekawym wstępem zakończony oczywistą dla tamtych czasów złotą myślą w której wyrażono żal, że nie oświecił Witosa Socjalizm. No straszna szkoda po prostu. Ale jak widać takie były czasy, ze wypadało taką myśl przemycić by się pewne urzędy czy nadgorliwcy decydujący co może Polak przeczytać a co nie się odczepili. Swoją drogą ciekawe, jak wiele wartościowych rzeczy wydawano za PRL, tylko niekompletnie (wiadomo raczej czemu), a trzecia, ponoć wolna RP nie podejmuje już tego wysiłku. Strasznie smutne.
O tym dlaczego tak ważny jest kontekst historyczny niech posłuży mój przykład. W liceum pełen oburzenia czytałem ,,Chłopów’’ Reymonta. Byłem święcie przekonany, że to jakiś paszkwil napisany przez kolejnego ,,oświeconego’’ oikofobicznego Gombrowicza. W głowie mi się nie mieściły postawy niektórych przedstawionych tam chłopów. Szczególnie wątek wypędzonej matki każdej wiosny z domu wydawał mi się czymś po prostu odrażającym i niemożliwym ! W mojej katolickiej Polsce ? Wśród moich ziomków, którzy chleb nawet z błota podnieśli i pocałowali ? Odrzuciłem tą książkę (choć sprawdzian oczywiście zaliczony poprawnie, opracowań i streszczeń nigdy nie czytałem), ale po lekturze tych wspomnień coś czuję, że się z tym klasykiem przeproszę. Wspomnienia Witosa, z jego dzieciństwa, młodości i wczesnego dorosłego życia kreślą dokładnie taką samą wieś. Nagą, brudną, bojaźliwą, agresywną, poddańczą, wierzącą i bezbożną.
To co mnie najbardziej uderzyło to….okropny ucisk chłopstwa przez kler katolicki. Słów nie ma po prostu na moje oburzenie. Ogłupianie ludzi, opóźnianie ich rozwoju, upewnianie się, żeby ich ambicje czasem nie zagroziły dworowi i interesowi kościoła, kazanie poddawania się woli kleru w sprawach politycznych. Wręcz utworzono środowisko polityczne mające na celu podporządkowanie wsi klerowi. Jak nie mam nic przeciwko uczestnictwu polskich księży w polityce, tak tutaj to poszło w totalnie złą stronę. Nie tak miało to wyglądać, a księża zamiast wspierać, pielęgnować rozwój wsi tylko spychali ją swoimi postępkami w odmęty ciemnych wieków. Co gorsza bardziej odważni umysłem przez takie zachowanie kapłanów wiarę tracili. I dosłownie trzeba było siłą z urzędu doprowadzać ich do kościoła czy spowiedzi (ale czasy !). I szczerze im się nie dziwię. To, że ludzie widząc to wszystko, cierpiąc tak straszne niesprawiedliwości wiary nie utracili, a uchowali ją i przekazali dalej dla nas to jest po prostu cud. Mam ogromną nadzieję, że inaczej to wyglądało w innych zaborach, bo opisywany przez Witosa zabór Galicyjski to jest po prostu jakiś koszmar. Ten wyzysk ekonomiczny, to wspieranie Żydów zamiast Polaków, to trzymanie ich pod swoim obcasem i wszystko podlewane religijnym sosem. Ten brak edukacji choćby podstawowej ludu o swojej własnej przeszłości…drodzy księża jeśli to czytacie, to ja nie wiem jak można by to bronić. Ja, mimo swojej wiary, nie potrafię.
Dobrze przed tymi wspomnieniami jest przeczytać słynny artykuł z portalu Kresy.pl o pańszczyźnie, opisujący jaka pańszczyzna nie była do końca zła, a chłopi uciekali za pańszczyzną do Rosji. Z Kart Witosa płynie zupełnie inna narracja. Nikt za pańszczyzną nie tęsknił, wszyscy wspominali ją jak najgorzej, a wielu jeśliby mogło to by powtórzyło wyczyn Szeli i jego siepaczy. Ciekaw jestem, jak ustosunkowałby się autor tamtego artykułu do wspomnień Witosa.
I ciężko im się dziwić. Dwór niewiele pomagał sytuacji wsi, a często przeszkadzał. Tutaj również znów płynie żal autora, że polska przecież szlachta, wolała korzystać z pośrednictwa Żydów w sprzedawaniu im swoich płodów, zamiast wdawać się w bezpośrednie kontakty z chłopstwem. Przez co Ci ostatni popadali w coraz gorszą ruinę finansową, nabijając tylko kiesy sami-wiecie-komu.
Skoro już o nich zaczepiłem, to autor poświęcił mniej więcej dwie strony opisując kolejne krzywdy, straty naszego narodu jakie doznawali Polacy od zawsze najniewinniejszych i wiecznie pokrzywdzonych. Występuje tu też opisywany przez Brauna parę lat temu na YT mechanizm prawa Chazaka (choć tu tak nie nazwany, ale widać jak na dłoni jego działanie). Ciekawe w ogóle, że jak do tej pory czytając wielu autorów, różnego pochodzenia, poglądów wiecznie widzę tylko krzywdy, rany i straty jakie ponosimy z ich strony. Nikt nigdy nie napisał o jakichś zaletach, szczęściu, że żyli między nami. Bardzo to interesujące. Pomimo tego, tych krzywd Witos wspomina, że i tak ludzie na ogół odnosili się ..z sympatią do nich. Nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć jak głęboką religijnością (również opisaną) Polaków.
To co mną wstrząsnęło, to głębokie zacofanie na wsi, nieludzki wyzysk, niesamowity przykład dekad nieudolności systemu edukacji, gdzie ludzie po kilku latach wychodzili ze szkoły wciąż nie umiejąc czytać i pisać !! Z kolejnych stron dowiadujemy się totalnego braku wychowania narodu do swojej własnej narodowości. Pozostaje spytać, gdzie była szlachta do cholery ? Przecież to do ich obowiązku należało wychowywanie narodu. Stroili się w piórka przewodnictwa narodu, stawiali się na samym piedestale..tylko po co ? Chyba, żeby z niego jak najniżej upaść…o czym też będzie za chwilę.
Czytając z przerażeniem kolejne strony coraz mniej się dziwiłem popularności ruchu komunistycznego w Polsce. Ten wyzysk, to całe zło musiało się tak skończyć, a antyklerykalne czy antypańskie hasła nie bez powodu padały na podatny grunt. Sami zainteresowani go dekadami przygotowywali.
Czemu jednak więc polska wieś się obroniła ? Uchroniła narodowość, obroniła się w dużej mierze przed komuną? Nie potrafię tego inaczej jak cudem wytłumaczyć. No chyba, że szlachta w innych zaborach dużo lepiej sobie radziła na polu pracy organicznej, bo tutaj w Małopolsce, za cesarza Franciszka Józefa to bimbała sobie w najlepsze, ze swoich moralnych obowiązków. Obraz jaki wciąż mam przed oczami to coś po prostu strasznego, wymagającego tytanicznej pracy nie nawet paru tysięcy zapaleńców szlachty, a głębokiej przemiany moralnej i ciężkiej, wspólnej pracy kilku pokoleń chłopów i szlachty. Wiem, że takie wysiłki były czynione, nawet Witos o nich wspomina, ale też podaje z przekąsem, że były one mizerne, nieregularne i bez przekonania.
To co napawa mnie gigantycznym optymizmem i dumą, bo przecież sam pochodzę z ludu, jest opis dynamicznych zmian na wsi między XIX a XX wiekiem. Kiedy to kolejne wolności uzyskiwane przez chłopów, każdy cent wydarty, zaoszczędzony, nieprzepity a zainwestowany powoli sprawiał, że wieś się bogaciła. Bardzo pomogła tu również znana nam jak widać od ponad stulecia..emigracja do USA. Kiedy to najobrotniejsi wracali po kilku latach z grubą kiesą, kupowali od szlachty kawały ziemi. Ale wracali bogatsi nie tylko ekonomicznie. Wracali bogatsi duchowo. Widzieli jak za oceanem człowiek może być wolny, bez zależności czy to od Żyda, czy od pana czy plebana. Opowiadali o tym innym, kolejni wyjeżdżali, kolejni wracali i inwestowali. Ciężko pracowali, odkupywali ziemię od szlachty, której jak widać odwidziało się życia na wsi i wzbogacali się. Witos opisuje nawet niesamowite historie prostych, ale obrotnych chłopów, którzy w kilka lat, sprytnym obrotem ziemią z kilku morgów (morg to pół hektara) dochrapywali się majątków po 100, 200 hektarów ! Często sąsiadując z kilkuhektarową szlachtą. Jakie inne uczucie może takie coś powodować jeśli nie dumę, radość, nadzieję na przyszłość ? O to chłopi, opisywani dosłownie jako strzępki człowieka, ciężką pracą w kilka lat, czy raptem jedno pokolenie potrafili się dorobić niesamowitych pieniędzy. Wystarczyło tylko dać im szansę i nieco otworzyć głowę ! Na moich oczach, w ciągu raptem kilkudziesięciu kartek z totalnego skansenu zaczęła powstawać nowa, silna, pewna swoich praw klasa średnia! Sami wykonali, przez nikogo instruowani pracę organiczną. Opis jak ze zacofanych, zabitych dechami pętli dla bocianów powstają nowoczesne, zadbane, dobrze utrzymane wsie jest niesamowicie budujący. Tutaj też można by szukać odporu komunizmu przez polską wieś. Oni nie potrzebowali pana ze śmieszną czapeczką i przyszytą niedbale czerwoną gwiazdeczką by im dał ukradzioną komuś innemu czy to krowę, czy ziemię. Sami sobie zapracowali. Wraz z zasobnością chłopstwa, rosły także ich ambicje, pewność siebie. Stara maksyma ,,im więcej własności tym więcej wolności’’ jak zawsze jest prawdziwa i ponadczasowa jak widać.
Nie wiem jak usprawiedliwiał swoje decyzje polityczne Witos później. Gdy z walki z okupantami przyszła walczyć politycznie wewnątrz kraju o przyszłość narodu. Do momentu końca wspomnień wsi, początków walk o niepodległość Polski Witos jak na razie ma u mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie. Smucą kolejne jego wpisy co z jego tak ciężkiej pracy, było potem niszczone przez Sanację, zawodowych polityków. Ludzi bez ambicji i zdolności, ale za to szerokim gardłem. Jak bardzo boli to, że wychowywany w kulcie marszałka muszę z kolejnych coraz to różniejszych źródeł czytać, jak niszczyli wszystko, co inni z takim trudem budowali. Mam nadzieję znaleźć późniejsze wspomnienia Witosa, by przeczytać co nim i jego towarzystwem kierowało za 2 wojny światowej.
A następny w kolejce po Witosie, jego pismach będzie socjalista Daszyński. Może się to wydawać dziwne, że będąc po prawej stronie stale czytam kogoś, kto się ze mną nie zgadza. Ale musicie mnie zrozumieć. Jak każdy nacjonalista kocham cały nasz naród. I muszę poznać jego bolączki, skargi. Każdej ze stron, by móc to jakoś razem ująć. Objąć to wszystko rozumem. Was również do tego zachęcam. Bez poznania historii, nie poznamy samych siebie i pozwolimy innym za nas opowiadać naszą historię. Do woli ją zniekształcając i obrabiają ją pod swoje interesy. Nie dajmy się !
Komentarze (36)
najlepsze
Jednocześnie jednak autor znaleziska już na wstępie jak jakiś szaman rzuca prawicowe zaklęcia, jakby próbując odegnać "złe" myśli, kiedy jego mózg się buntuje przeciw temu, co przeczytał. Albo być może żeby dokonać jakiegoś seansu potwierdzającego swoją "prawicowość", aby go koledzy z
Teraz zresztą mamy podobnie - "janusze biznesu" też dbają tylko o swój klasowy interes nie przejmując się państwem i społeczeństwem.
@wykopowicz71: Jakiś przykład tego przegrania państwa? Co do tego doprowadziło?
EDIT: jest nie. Wywód zaczyna się od ataku na wyimaginowanego wroga:
@czeskiNetoperek: Autorowi znaleziska polecam jeszcze wiersze Kasprowicza z cyklu "Z Chałupy", który, w nurcie realizmu, pięknie opisuje codzienność w chłopskiej wsi w XIX wieku. To nie przypadek, że podobna opowieść znajduje się u kilkunastu autorów z przełomu wieków. Kasprowicz sam był zresztą zaprawiony w takiej codzienności będąc synem ubogiego gospodarza. Liczyło się przeżycie, nie rodzina, czy sąsiedzi, czy religia.
Miała rolę, sprzedali jej rolę
Przede wszystkim to znalezisko jest o analizie tekstu na poziomie gimnazjum. Krótkie, krzykliwe, powierzchowne.
Tępo ginąć za swój kraj -tak było tresowane społeczeństwo tamtych czasów.
W szkole uczyli mnie, że Piłsudski to wielki bohater, niczym Bóg, a bezsensowna śmierć ku chwale ojczyzny to bohaterstwo.
Dopiero po latach, czytając różne odpracowania dochodzi do mnie, jak IIRP to był #!$%@? kraj.
Że Piłsudski, to wcale taki cudowny bohater nie był, a "cud" nad Wisłą nie był cudem.
Czytam
Komentarz usunięty przez moderatora
Samą recenzję i spostrzeżenia można odbierać różnie. Ale chicałbym podziękować autorowi za zainteresowanie tematem. Sam pochodzę z gminu a temat IIRP jest dla mnie cholernie ciekawy. W szkole zawsze wychwalana, ale mój pradziadek od strony mamy zawsze jej powtarzał że prawdziwa bieda była właśnie za IIRP.
Książeczkę już zamówiłem na alledrogo ^^
Ogólnie nie rozumiem w tym poście hejtu na autora, ma swoje spostrzeżenia słuszne lub nie, jednakże poruszył bardzo ciekawy
Z kolei od ludzi pamiętających tamte czasy wiem, że na przednówku bywało ciężko z jedzeniem i obierki z ziemniaków to był standard
Komentarz usunięty przez moderatora
Pierwszy akapit to żenada.
Idąc dalej.
Właśnie to bezkrytyczne podejście, mit wielkiej Polski i tępo wbijany patriotyzm i wiara w przenajświętszą był przyczyną naszej porażki w 39.
I sedno:
To, że ktoś skończył 4 klasy podstawówki i został kimś ważnym w polityce, nie świadczy o jego wybitnych zdolnościach, ale o tym, że naród był tępy, bo złapał się nie
Nadia to ty żyjesz? Kurde myślałem że dostałaś bana jakieś 6 lat temu...