Cześć,
Wykop przeglądam już od lat, stwierdziłem, że warto dołożyć coś od siebie.
W ten poniedziałek miałem poprawiany wzrok metodą FemtoLASIK - z wady OL: +1,5, Cyl -3.0; OP -1,5 udało mi się zejść na OL -0,25; OP +0,25 - choć wszystko jeszcze będzie się stabilizować w najbliższych tygodniach i kto wie, może wada zejdzie do zera.
Przed operacją przewertowałem chyba pół internetu i trudno było znaleźć dobre AMA jak przebiega sam zabieg i wrażeń po (oprócz relacji tych osób, którym się coś potężnie nie udało). Wiem, że były już podobne AMA na Wykopie, ale to jest unikalne bo moje ;P
Także jeśli macie pytania - pytajcie.
W ramach potwierdzenia, zalecenia po operacji i paragon za zaliczkę.
Może jeszcze trochę wrażeń na początek :)
Kwalifikacja
Tu raczej bez niespodzianek - badanie wygląda najpierw jak u okulisty, sprawdzana jest wada wzroku, tak samo jak przy dopasowaniu szkieł jest tablica i dobierane są wartości, przy których widzi się najlepiej. Jest też badanie obuoczności, na koniec sprawdzane jest ciśnienie w oku i wykonywana mapa topograficzna oka.
A, badane jest też nawilżenie oka - to było najmniej przyjemne badanie, okulistka przylepia do dolnej powieki paseczek papieru, który drażni oko i powoduje wydzielanie się łez i tak trzeba posiedzieć chwilę.
Zabieg
Na zabieg przyszedłem wraz z osobą towarzyszącą - moją drugą połówką, Moniką :)
W dniu zabiegu powtarzana jest część badań. Następnie przechodzi się do poczekalni. Tam dostałem ketonal i relanium do zażycia, a potem miałem wypić 6 kubeczków wody w celu nawilżenia organizmu. Przed wejściem na salę operacyjną oczy są znieczulane. Po około godzinie przeszedłem na salę operacyjną.
Na sali trzeba położyć się na leżance. Lekarz przykleja na oko folię, rozcina ją, tak by zostało same oko w polu operacyjnym. Zakrapia oczy ponownie, znieczulając je i zakłada rozwórkę, która zapobiega mruganiu powiek.
Cały czas mówi co będzie następne i gdyby nie to, byłoby o wiele trudniej.
Po rozwórce nad oko wjeżdża pierwszy laser - femtosekundowy - i wycina płatek z rogówki. Trwa to około 20 sekund, w tym czasie trzeba patrzyć przed siebie prosto w jasny punkcik - tak w ogóle patrząc na laser widać centralny punkt i całą siateczkę małych punkcików otaczających go.
Lekarz cały czas odlicza ile sekund zostało w trakcie pracy lasera, nie da się ukryć że mimo że nie trwa to długo, trudno wyleżeć spokojnie... ale to już bardziej kwestia emocji i tego, że ktoś coś robi przy oku niż dyskomfortu - nic nie boli.
Po wykonaniu nacięcia laserem, lekarz podnosi odcięty fragment rogówki, wjeżdża drugi laser.
Tym razem jest mniej przyjemnie - znów trzeba patrzeć na centralny punkt, ale końcówka lasera jest dociskana do oczodołu a potem wciskana głębiej - tak że robi się zupełnie ciemno, nic nie widać w operowanym oku - na szczęście pani doktor mnie o tym ostrzegła.
Laser drugi pracował u mnie tylko 6 sekund, też odliczane. Drugiej części zabiegu towarzyszył też lekki zapach spalenizny... cóż, tkanka jest usuwana i nie rozpływa się w powietrzu bez śladu.
Potem laser odjechał, około zostało przemyte, by wypłukać pozostałości i został nałożony wcześniej wycięty fragment rogówki.
Cały zabieg na jednym oku trwał około 5-10 minut. Drugie oko przeszło to samo.
Zaraz po zabiegu
Po zabiegu oczy są kompletnie załzawione i mokre od kropli, widać tylko niewyraźne kształty, cały czas mrugałem. Nic nie boli, ale jest wrażenie cała obcego w oku - oczywiście oka nie można dotykać.
Zostałem przeprowadzony do pokoju pozabiegowego, z leżanką, wygaszonym światłem i pracującym nawilżaczem. Pani pielęgniarka zakropiła mi oczy, po czym natychmiast zajęła się kłótnią przez telefon ze swoją mamą (pozdrawiam tu panią pielęgniarkę i życzę, by jej mama zaczęła jej mówić wszystko :P). Ponieważ było mi dość zimno, namierzyłem kocyk na sąsiednim leżaku i zawłaszczyłem.
Po jakimś czasie pielęgniarka skończyła rozmowę z mamą, zakropiła mi oczy drugi raz i zadzwoniła do swojej koleżanki, Moniki. Monikę też pozdrawiam. Starałem się nie słuchać rozmowy. W końcu usłyszałem zza drzwi, że Pana X wypuszczamy, pielęgniarka przerwała rozmowę, zakropiła mi oczy po raz trzeci, przy okazji zakropiła też pacjenta, który przybył w międzyczasie i mogłem wyjść. Przekazałem mu kocyk.
Przed wyjściem z kliniki pani doktor, która mnie operowała, sprawdziła oczy lampą szczelinową, stwierdziła że wszystko wygląda bardzo dobrze, przepisała krople do oczu (trzy rodzaje - steryd, antybiotyk, zwykłe sztuczne łzy), powiedziała co ile kropić i byłem wolny.
W dniu zabiegu miałem przynieść ze sobą okulary przeciwsłoneczne z mocnym filtrem UV - dodatkowym zaleceniem było, bym je nosił na zewnątrz i gdy światło mnie razi oraz unikał komputera lub czytania.
Dzień zabiegu
Wynająłem miejsce w hotelu tuż obok kliniki, bo wiedziałem że pierwsza konsultacja jest następnego dnia i nie wiedziałem na ile będę w stanie się sam przemieszczać.. To był bardzo dobry wybór. W okularach przeciwsłonecznych czy bez, zaraz po zabiegu praktycznie nie da się widzieć niczego oprócz kształtów, wszystko zasłaniają łzy. Monika odprowadziła mnie do hotelu i poszła kupić zapisane krople.
Wiedziałem, że przez kilka dni będę wyłączony z użytku, także pobrałem na komórkę kilka książek z Audible.com - reszta dnia upłynęła mi na słuchaniu i kropieniu oczu. Praktycznie cały dzień miałem oczy zamknięte, po operacji w zasadzie nie dało się skupić wzroku na niczym, wszystko było rozmazane.
Także w pierwszym dniu polecam audiobooka, osobę towarzyszącą, hotel, okulary przeciwsłoneczne.
A, od lekarza dostaje się też przeźroczyste ochronki na oczy, do zakładania na noc- tak by przypadkiem przez sen nie dotknąć oka.
Płatek rogówki nałożony na oko jest luźny i musi wrosnąć, także nie można nawet myć oczu, każdy dotyk to ryzyko przesunięcia.
Dzień drugi
O 9 rano byłem już w klinice na konsultacji. Znów sprawdzenie oka, sprawdzenie wzroku - wstępnie -0,25 i +0,25, nowa rozpiska częstotliwości kropienia (krople te same), polecenie chodzenia w okularach przeciwsłonecznych, L4 na tydzień, unikanie komputera i czytania książek.
W tym dniu dalej nie mogłem na niczym skupić wzroku. Oczy nie bolą, ale jest dyskomfort, poczucie suchego oka, ciała obcego w oku. Krople delikatnie pieką, jednak też dają ulgę. W ogóle do kropienia szybko się człowiek przyzwyczaja, na początku to jest nieprzyjemne, potem już robi się bez zastanowienia.
Kolejne dni
Z każdym dniem wzrok się polepsza. Najłatwiej skupić się na czymś odległym, patrzenie na rzeczy bliskie to wyzwanie. Mnie akurat światło nie razi, choć czytałem że niektórych wszystko co jasne boli.
Mam wrażenie, że na lewe oko widzę trochę gorzej niż na prawe, ale to wciąż może się zmienić.
Dość ciekawym efektem jest delikatne halo - każdy jasny element ma wokół siebie jaśniejszą obwódkę, co powoduje że obraz jest bardziej miękki, pozbawiony ostrych kontrastów. Czytałem że ten efekt jest normalny i stopniowo zanika w miarę wzrastania płatka. Osobiście mi nie przeszkadza.
Jak na razie zabieg mogę polecić, w moim przypadku było warto.
Jeśli macie pytania, zadawajcie.
Komentarze (18)
najlepsze
Sam zabieg w porządku. Po roku widać małe artefakty wokół ostrych źródeł światła, szczególnie w nocy (lampa na czarnym tle, diody led). Pozostała wada to 0,5 dioptrii na jednym oku i 0,25 na drugim.
Przez około rok trzeba nawilzac oczy kroplami, w tej chwili już odstawilem je i używam bardzo rzadko.
Jeżeli chodzi
Potem widzisz jak chirurg zdejmuje ci z oka wycięty fragment rogówki, przemywa, potem już głównie mgła. Wchodzi drugi laser, też masz punkt w który masz
Po zabiegu praktycznie non stop trzeba kropic czymś oczy. Co godzinę łzami (jak pracuje przy komputerze to nawet co 20 minut kropie), trzy razy dziennie sterydem, trzy razy dziennie antybiotykiem, na noc żel nawilżający.
Jeśli masz uczulenie na krople to bym nie ryzykowal.