Fragment wspaniałej książki "451 stopni Fahrenheita" - Ray Bradbury. Opis przyszłości w klasyku Science Fiction z 1953 tak idealnie pasujący do dzisiejszych czasów.
(...) Nie chciała wiedzieć, jak jakaś rzecz jest zrobiona, lecz dlaczego.
To bywa niekiedy kłopotliwe. Człowiek zaczyna wciąż pytać dlaczego? I jeśli to trwa dłużej,
staje się bardzo nieszczęśliwy. Lepiej dla tej dziewczyny, że umarła.
— Tak, umarła.
— Na szczęście takich dziwaków nie spotyka się często. Wiemy, jak zdusić większość z nich
w zarodku. Nie można zbudować domu bez gwoździ i drzewa. Jeśli nie chcesz zbudować domu,
schowaj gwoździe i drzewo. Jeśli nie chcesz, by człowiek był nieszczęśliwy z powodu polityki,
nie pokazuj mu dwóch stron zagadnienia, by go zdenerwować — pokaż mu tylko jedną stronę. A
najlepiej nie pokazuj mu żadnej. Niech zapomni, że istnieje coś takiego jak wojna. Jeśli rząd jest
niedołężny, lekkomyślny i zdziera skórę podatkami, lepiej niech taki zostanie, niżby ludzie mieli
się martwić z tego powodu.
Przede wszystkim spokój, Montag. Daj ludziom konkursy, które
można wygrywać pamiętając słowa popularnych przebojów, nazwy stolic stanowych i ile
kukurydzy wyhodowano w Iowie w ubiegłym roku. Napchaj ich niezapalnymi faktami, wbij w
nich tak cholernie pełno suchych faktów, żeby czuli się nasyceni i niebywałe „zdolni” posiadając
taką wiedzę. Wtedy będzie im się zdawało, że myślą, i będą mieli poczucie ruchu nie poruszając
się. I będą szczęśliwi, ponieważ fakty tego rodzaju nigdy się nie zmieniają. Nie dawaj im
żadnego śliskiego materiału w rodzaju filozofii czy socjologii, by wiązała te fakty. W ten sposób
osiąga się tylko melancholię. Człowiek, który potrafi rozłożyć na części ścianę telewizyjną i
złożyć ją z powrotem, a większość ludzi w dzisiejszych czasach to potrafi, jest szczęśliwszy od tego, który usiłuje obliczyć, zmierzyć i rozwiązać zagadkę wszechświata, bo tego nie da się
obliczyć i rozwiązać, a człowiek czuje się potem tylko diabelnie przygnębiony i samotny. Wiem,
bo sam próbowałem. Do diabła z tymi A więc bierzmy się do naszych klubów i przyjęć, naszych
akrobatów i magików, naszych zabijaków, odrzutowych samochodów, motocyklowych
helikopterów, seksu i heroiny. Jak najwięcej wszystkiego, co się łączy z odruchem warunkowym.
Jeśli dramat jest zły, jeśli film nie mówi nic, jeśli sztuka jest pusta, zastrzyknij mi wrzask
megafonu. Wtedy mi się zdaje, że reaguję na sztukę, choć jest to tylko fizyczny odruch na
wibrację.
Ale nie dbam o to. Lubię po prostu solidną rozrywkę.
(...)
Polecam wszystkim lekturę całej książki.