W pewnym momencie pozostawiono tych ludzi bez środków do życia w blokach wybudowanych w polach. To było chamstwo. Górnicy chociaż odprawy dostali tak samo jak stoczniowcy.
Poznałem drzewiej byłego dyrektora PGRów. Tak PGRów, bo pracował może w 10. Dlaczego? Opowiadał, że co roku, albo co kilka lat przerzucano tuż przed żniwami dyrektora do innego gospodarstwa. Po co? A no po to, że załoga się go bała i nie kradła. Nie kradł i on, bo bał się załogi. Zmiany dokonywano tuż przed żniwami czyli w czasie kiedy było co ukraść w nadziei, że obie strony nie zdążą przełamać bariery
Nie tylko to. Do małego PGRu w mojej okolicy przywozili kilkadziesiąt worków nawozów choć do pracy wystarczyło ich 10. Resztą zaopiekowali się mieszkańcy. A gdy upadł inny PGR wyspecjalizowany w hodowli owiec każdy mieszkaniec z dziećmi włącznie przygruchał sobie parę owiec. Do tego dostawy maszyn, specjalnie podstawiane PKS-y do najbliższego wielkiego miasta (60 km) gdy dziś szczyt marzeń to kurs do odległego o 20 km miasteczka, wykonywanie przez kilka osób pracy którą
PGR-y to byla obok kopalni na Slasku kwintesencja panstwa socjalnego. Z ta roznica, ze na kopalniach w pewnym sensie bralo sie dodatek za ryzyko. Po latach okazalo sie, jak bardzo taki system jest degenerujacy i demoralizujacy: wystarczy obejrzec "Arizone', czy sprawdzic co sie stalo z gornikami, ktorzy wzieli jednorazowe odprawy...
@benzdriver: no ale PGRy powstały z ziemi rolników, którzy z różnych powodój ją przekazali państwu. Więc w sumie łaski państwo nie robiło, że dawało takie dodatki.
PGR jednak potwierdza regułę, że wspólne dobro jest niczyje i nikt go nie szanuje.
Komentarze (6)
najlepsze
PGR jednak potwierdza regułę, że wspólne dobro jest niczyje i nikt go nie szanuje.