Jako dzieciak chodziłem kupować opłatki do wytwórni opłatków.
Było to chyba z 25 lat temu. Brało się od mamy torbę-reklamówkę i stówę, tą czerwoną, z Waryńskim. Pani brała stówę i w zamian ładowała pełną reklamówkę opłatków. Opłatki te to nie był pełnowartościowy produkt, a raczej odpad. Odpad czyli opłatek pęknięty, połamany, cieńszy na jednym końcu, nie równo przycięty bądź z niewyraźnym obrazkiem. Wracało się do domu i przez trzy dni na opłatkach...
@Mariusz30: Niedaleko mojej podstawówki była jakaś wypiekarnia wafelków - ktoś wyczaił, że czasem w workach wystawiają ścinki (pewnie dla świń) chodziły całe pielgrzymki na przerwach.
@tako: bo bieda uszlachetnia tylko do pewnej granicy, po jej przekroczeniu przeistaczasz się w Chytrą Babę z Białegostoku i ciągniesz pół kilo opłatka na oczach całej Polski.
Komentarze (115)
najlepsze
Było to chyba z 25 lat temu. Brało się od mamy torbę-reklamówkę i stówę, tą czerwoną, z Waryńskim. Pani brała stówę i w zamian ładowała pełną reklamówkę opłatków. Opłatki te to nie był pełnowartościowy produkt, a raczej odpad. Odpad czyli opłatek pęknięty, połamany, cieńszy na jednym końcu, nie równo przycięty bądź z niewyraźnym obrazkiem. Wracało się do domu i przez trzy dni na opłatkach...
A zapoja z Radomia.