S---------O POD KONTROLĄ ,NIEPRAWDOPODOBNA METODA PSYCHOTERAPII

STOWARZYSZENIE ROZWOJU PSYCHOTERAPII I PSYCHIATRII ŚRODOWISKOWEJ "AZALIOWA" w Warszawie zastosowało nieprawdopodobną ,wprost szokującą metodę psychoterapii! Może teraz zabrzmieć to jak jakiś ponury żart,ale w czasie jej trwania byłem szokowany wielokrotnie.
Na początku podstawowe fakty-moja żona,pacjentka od ponad 15 lat leczona psychiatrycznie-tzw.schorzenie dwubiegunowe,typ maniakalno -depresyjny;informacje z kart leczenia-pacjentka do tej pory nigdy nie pobierała regularnie leków psychotycznych,samowolnie zmniejszała dawki,nigdy nie stosowała się do zaleceń lekarskich,zawsze miała”własne pomysły” na leczenie,dyssymulowała objawy, manipulowała rodziną i pracownikami Poradni.
A tu, w Stowarzyszeniu „Azaliowa” okazuje się,że leczona psychiatrycznie osoba sama decyduje ,które leki będzie przyjmowała,a których brać nie będzie,zabrania lekarzowi,aby kontaktował się z jej rodziną-i lekarz psychiatra leczy tylko na podstawie relacji pacjenta o efektach działania leków. Psychoterapeuci również nie chcą porozmawiać z najbliższą rodziną,znają domowe problemy pacjentki tylko z jej opowieści o urojeniowym charakterze . W tym roku pacjentka dostaje dwa skierowania do szpitala psychiatrycznego z powodu myśli samobójczych,ale terapeuci uważają,że skoro osoba chora nie chce iść do szpitala,bo np. niedawno podjęła nową pracę,to jest to oczywiście doskonale zrozumiałe.
Ale nagle dowiaduję się od dzieci,że moja żona zaczyna im mówić,że popełni s---------o. Staram się o tym fakcie poinformować terapeutów mojej żony,szczególnie,że uczęszcza obecnie codziennie na całodniową,3 miesięczną psychoterapię w ośrodku „Azaliowa” w Warszawie-Wawer. Jednak nikt nie chce ze mną rozmawiać i szybko kończą połączenie telefoniczne. Dzwonię więc na policję,policja wysyła patrol sprawdzający , czy moja żona jest na terapii. Okazuje się ,że jest,więc chyba wszystko OK. Nagle następnego dnia po południu dostaję wezwanie na komisariat policji,gdzie informują mnie,że moja żona została znaleziona niedaleko domu w ciężkim stanie (-nałykała się tabletek nasennych), i została przewieziona do szpitala na oddział toksykologii.Chcę znowu skontaktować się z jej terapeutami w Stowarzyszeniu „Azaliowa”,znowu nikt nie chce ze mną rozmawiać,więc zostawiam tylko w recepcji prośbę o przekazanie pani doktor informacji:”Wczoraj pacjentka pani doktor,a moja żona popełniła s---------o”. Za chwilę otrzymuje telefon od lekko zdenerwowanego psychoterapeuty,tłumaczącego się,że wcześniej chciał ze mną rozmawiać,ale nie mógł,ale teraz prosi,żebym go o wszystkim informował. 8 dni reanimacji na toksykologii,wreszcie moja żona zostaje odratowana i zabierają ją na 3 tygodnie do szpitala psychiatrycznego.
A jak to się skończyło? Moja żona wróciła do domu, przestała uczęszczać na zajęcia psychoterapeutyczne i ponownie zaczęła dzieciom opowiadać o swoich myślach samobójczych. Zadzwoniłem więc znowu do Stowarzyszenia „Azaliowa” informując ich o tym i pani psycholog zaproponowała nam wspólne spotkanie w ośrodku. Na spotkaniu okazało się,że jak to przedstawił psychoterapeuta ,nie będą dłużej prowadzili terapii mojej żony,podając za przyczynę ,że wyczuwa moją niechęć do współpracy z nimi.Z kolei, lekarza psychiatra, wystawiający w tym roku mojej żonie dwa skierowania do szpitala psychiatrycznego z powodu myśli samobójczych ,uważa,że nic nie szkodzi,że nie poszła wtedy do szpitala,gdyż twierdzi,że „pańska żona przez cały czas czuła się bardzo dobrze,cały czas byłyśmy w kontakcie,ten stan psychiczny też był pod naszą kontrolą .” Czyli można powiedzieć ,że pod czujnym okiem lekarza psychiatry i uczęszczając na kurs terapii psychiatrycznej pacjent popełnia s---------o,o którego planach próbowałem dwa dni wcześniej poinformować lekarza psychiatrę i psychologów mojej żony-a oni mnie ignorowali , nie chcieli ze mną rozmawiać, a teraz uważają,że jest wszystko w porządku . Ja odbieram to tak-Stowarzyszenie „Azaliowa” widząc,że przypadek choroby mojej żony jest bardzo trudny i prawdopodobnie bojąc się możliwości powtórzenia znowu przez moją żonę próby samobójczej „pod ich czujnym okiem” wycofują się z terapii,próbując zrzucić z siebie winę za niepowodzenie leczenia. Ale może tę niezwykłą i nowatorską metodę prowadzenia pacjenta do próby samobójczej „pod ich czujnym okiem” uznali za sukces,którym można wreszcie zakończyć psychoterapię. Co nas nie zabije,to nas wzmocni,koniec wieńczy dzieło.
Tylko taki mały problem-jak ten eksperyment odbije się na psychice naszych dzieci.